Spektakl "Calineczka dla dorosłych" jest wypadkową fuzji teatru lalkowego i dramatycznego. Jego twórcami jest ośmioro aktorów z Teatru Montownia (jednej z pierwszych niezależnych grup teatralnych w Polsce) i Teatru Papahema, czyli grupy założonej przez białostockich studentów V roku Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej.
"Andersen pisał dla dorosłych, nie dla dzieci"
Bajkę, odczytywaną od 180 lat w sposób klasyczny, postanowili skierować do dorosłego widza, zwracając uwagę na dwuznaczności w tekście Hansa Christiana Andersena. - "Calineczka" to nie bajeczka dla dzieci o wesołej dziewczynce, która ma beztroskie życie. W tej historii są zawarte różne podteksty. Staramy się je wyciągać. Szukamy w bajce odnośników, które kręcą dorosłych. Chcemy uruchomić ich wyobraźnię - powiedział Marcin Perchuć z Teatru Montownia, jeden ze współreżyserów i aktorów grających w spektaklu. - Nasza wersja nie różni się od tej andersenowskiej. Korzystamy ze zdań z bajki, nie dopisaliśmy tam ani słowa. Jednak inaczej zinterpretowaliśmy ten tekst i zupełnie zmieniliśmy konwencję. Elementy śmieszne i wzruszające występują w "Calineczce dla dorosłych" obok siebie - dodał.
Helena Radzikowska, jedna z aktorek występujących w spektaklu, podkreśliła, że "Andersen pisał dla dorosłych, nie dla dzieci". Jej zdaniem tezy bajkopisarza do tej pory były interpretowane zbyt prosto i naiwnie, przez co historie łatwo dawały się włożyć w kliszę.
Bajka o samotności
Z bajki dla dzieci "Calineczka" stała się historią dorastania dziewczyny, która miała nieudane dzieciństwo. Główna bohaterka obraca się pośród Pana Ropucha, chrabąszczy, żab. Nie żyje w raju, ma do czynienia z patologicznymi sytuacjami i dewiacjami. Jest targana po świecie, w dodatku wszyscy chcą się z nią ożenić i ją wykorzystać. Przez takie spojrzenie - jak skomentował Perchuć - spektakl porusza wiele problemów, m.in. samotności w dzisiejszym świecie i bezradności ludzi, którzy nie mają fundamentów życia.
Calineczkę-lalkę odtwarzają wszyscy aktorzy. Jej autorką oraz pomysłodawczynią kostiumów i scenografii jest Paulina Czernek. Figura ma duże oczy, większą głowę. Jest dzięki temu, jak powiedział Perchuć, "trochę jak z Tima Burtona" i "niesie w sobie smutek i tajemnicę".
"Nie przekraczamy granicy dobrego smaku"
- Przedstawienie tej postaci właśnie jako lalki przesuwa granicę możliwości. Dzięki graniu lalką możemy sobie pozwolić na dużo więcej. Nie przekraczamy granicy dobrego smaku. Jest trochę groźnie i mrocznie, ale to też spektakl z dużą dawką czarnego humoru - zaznaczył Perchuć.
Autorem muzyki jest Wiktor Stokowski. W spektaklu grają także Adam Krawczuk, Rafał Rutkowski, Maciej Wierzbicki, Paulina Moś, Paweł Rutkowski i Mateusz Trzmiel. Premiera 3 grudnia w Teatrze Powszechnym w Warszawie.
PAP/tmw
Źródło zdjęcia głównego: Teatr Powszechny