- Marsz w tej chwili idzie już dalej. Schodzi z mostu. Oddzieliliśmy grupę chuliganów i staramy się ich zatrzymać. Używamy armatek wodnych, w tym z wodą barwioną, by później te osoby biorące udział w burdach łatwiej zidentyfikować - powiedział przed godziną 18 Sokołowski.
Wcześniej policja musiała zatrzymać marsz, by chuliganów odizolować od uczestników marszu.
Policjanci blokowali przejście w aleję Zieleniecką, gdzie również doszło do zamieszek. - Zależało nam na oddzieleniu grupy chuliganów. Próbowaliśmy zrobić to na rondzie Waszyngtona - argumentował Sokołowski.
Użyto broni gładkolufowej
Jak powiedział rzecznik komendanta głównego policji, incydent na rondzie Waszyngtona wywołała duża grupa chuliganów, która tuż za mostem próbowała doprowadzić do burdy z uczestnikami marszu i atakowała policjantów.
Policjanci użyli m.in. armatek wodnych. Według nieoficjalnych informacji PAP, ze źródeł zbliżonych do policji, była też zgoda na użycie broni gładkolufowej. Policja przez megafony wzywała też do zachowania zgodnego z prawem i uprzedziła o możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego. Do spokoju nawoływali też wielokrotnie organizatorzy Marszu.
Sprzątają po brudach
Część uczestników z końca pochodu postanowiła zawrócić w stronę centrum Warszawy. Wracający to kibice, ale też zwykli uczestnicy marszu, którzy rozchodzą się spokojnie. Policjanci otrzymali rozkaz zatrzymywania wszystkich, którzy są ranni, zakrwawieni, zachowują się agresywnie.
Na błoniach Stadionu Narodowego odbył się też wiec kończący marsz.
Służby zaczęły już sprzątać Aleje Jerozolimskie.
Zamieszki na rondzie Waszyngtona
Zamieszki na rondzie Waszyngtona
Starcia przy Stadionie Narodowym
Na końcu pochodu manifestanci zrzucili petardy pod wiadukt mostu Poniatowskiego - na ulicę Kruczkowskiego i 3 Maja:
Zamaskowane osoby rzucały kamieniami w kierunku policji
PAP/bf/mz