Rzeźby dwóch leżących lwów, które kiedyś miały z dumą strzec wejścia do ambasady Francji, dziś niszczeją w zupełnie innym miejscu. Zdewastowane i zapomniane figury pilnują obskurnego placyku między stadionem Syrenki, a zapleczem klubu Stodoła. Obrońcy zabytków postanowili przenieść je do dawnych Ogrodów Frascati, gdzie - jak dowodzą - mogły stać przed wojną.
- Panie, żal patrzeć jak to niszczeje. Raz już chciałem to zabrać do siebie na działkę, ale pewnie by się rozpadły – zagaduje mnie stróż, kiedy fotografuję rzeźby.
Ze skwerku do parku
Rzeczywiście, lwy są bardzo zaniedbane. Jedna z dwóch bliźniaczych rzeźb, wykonanych ze zbrojonego betonu, jest w katastrofalnym stanie i może nie przetrzymać zimy. Przez kilkadziesiąt lat nie były odnawiane.
Samo dotarcie do lwów nie jest najłatwiejsze, ponieważ stoją one w miejscu, delikatnie mówiąc, mało reprezentacyjnym. Mały skwerek między stadionem Syrenki a klubem Stodoła, przed laty był areną handlu komputerami i oprogramowaniem. Dziś okolicę zdominowali przyszli kierowcy, którzy ćwiczą tu jazdę po łuku i parkowanie na kopercie. Wszystko pod czujnym okiem betonowych kotów.
- Lwy powinny cieszyć oko warszawiaków w swoim pierwotnym miejscu. Dodatkowo urozmaiciłyby oprawę architektoniczną górnego tarasu widokowego w parku Rydza-Śmigłego. Według wstępnej koncepcji mogłyby stanąć symetrycznie przy wejściu na górny taras widokowy przy skrzyżowaniu ul. Prusa i al. Na Skarpie – mówi Konrad Goździewski z Zespołu Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy, inicjator pomysłu. Według tej wizji lwy byłyby skierowane pyskami w stronę placu Trzech Krzyży.
Politechnika jest na tak
Teren, na którym dzisiaj stoją rzeźby, należy do Politechniki Warszawskiej. Władze uczelni do pomysłu ich przeniesienia ustosunkowały się pozytywnie i zgodziły na przekazanie ich dzielnicy Śródmieście. - Nie widzę przeciwwskazań do zmiany lokalizacji obiektów – napisał w odpowiedzi na interpelację jednego z radnych w tej sprawie burmistrz Wojciech Bartelski. W piśmie z 20 września czytamy: Zarząd Terenów Publicznych wystąpi do Stołecznego Konserwatora Zabytków o opinię konserwatorską w zakresie zmiany lokalizacji.
Jeden dowód, dwie poszlaki
Decyzja konserwatora nie jest oczywista, ponieważ nie ma pewności co do pierwotnej lokalizacji lwów. Na wszystkich zachowanych zdjęciach i rycinach przedstawiających Pałac Branickich, w którym znajdowała się ambasada Francji, rzeźb nie widać. Dowodem jest tylko artykuł z tygodnika "Stolica" ze 24 stycznia 1965.
- Pisze o tym Zygmunt Ogrodzki w artykule "Stadion Syreny". To jedyne dostępne źródło – przyznaje Konrad Goździewski. Są jednak dwie dodatkowe poszlaki, wskazujące na lokalizację w dzisiejszym parku im. Rydza-Śmigłego.Tu miałyby stanąć lwy:
Pierwsza to zbieżność dat między rozbiórką pałacu, a budową stadionu w 1948 roku. Drugą wskazuje varsavianista Krzysztof Jaszczewski z fundacji Warszawa1939.pl. – Niedaleko, na tyłach budynku Muzeum Ziemi, znajdują się dwa egipskie lwy. Są co prawda mniejsze, ale bardzo podobne do tych, które miały stać przed ambasadą – mówi Jaszczewski. Według varsavianisty inną prawdopodobną lokalizacją mogła być jedna z bram do Ogrodów Frascati od strony Alej Ujazdowskich.
- Musiały stać w tym rejonie. Nawet jeśli nie było to dokładnie to miejsce, jestem przekonany, że dzisiejsza lokalizacja nie jest dobra dla tych rzeźb – podsumowuje inicjator pomysłu.
Bez szans na przenosiny?
Z taką interpretacją nie zgadza się Zarząd Terenów Publicznych, który zarządza parkiem im. Rydza-Śmigłego. - Prawdopodobieństwo, że tu staną, jest znikome - oświadcza Renata Kaznowska, dyrektor ZTP. Jej zdaniem nie bez powodu lwy nie figurują w rejestrze zabytków. - Zrobiliśmy rekonesans, z którego wynika, że rzeźby powstały w 1948 roku podważa hioptezy varsavianistów Kaznowska. - Po wykonaniu przeglądu technicznego okazało się, że są w katastrofalnym stanie. Nie mam wątpliwości, że rozpadłyby się przy próbie przeniesienia - dodaje.
Wykonanie nowych betonowych odlewów kosztowałoby co najmniej 100 tysięcy złotych. Obrońcy zabytków myślą już o doraźnym zabezpieczeniu rozpadających się lwów. Na razie nie wiadomo kto i ile za to zapłaci.
Piotr Bakalarski//mz
Betonowe lwy sypią się w ukryciu