Policja pod nadzorem prokuratury bada sprawę ataku na kontrolerów strefy płatnego parkowania. Działania śledczych dotyczą dwóch wątków: posługiwania się fałszywą kartą parkingową oraz samej napaści.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Łukasz Łapczyński potwierdza, że w środę 28 listopada zostało wszczęte przez policję dochodzenie w sprawie zajścia na placu Starynkiewicza.
"Wątek napaści nie został zaniechany"
Paweł Z. został zatrzymany, a po przesłuchaniu zwolniony. "Złożył zeznania (...) wskazując, iż całe zdarzenie było nieporozumieniem, a do przepychanek doszło, kiedy chciał odzyskać kartę" - tłumaczy w mailu do redakcji Łapczyński.
Policjanci prowadzą śledztwo w dwóch sprawach: fałszywej karty parkingowej oraz zachowania wobec kontrolerów ZDM. Jeśli chodzi o to drugie, "konieczne jest przesłuchanie świadków, jak też dokonanie ustaleń w oparciu o nagrania z monitoringu".
Zarząd Dróg Miejskich poinformował o ataku na swoim profilu w serwisie społecznościowym w czwartek, a więc dzień po tym, gdy policja przyjęła zgłoszenie. Drogowcy zarzucali funkcjonariuszom nie dość poważne podejście do sprawy. Komenda stołeczna zdementowała szybko te sugestie. Prokuratura również przekonuje, że sprawa nie została zignorowana.
"Wątek dotyczący napaści na kontrolerów nie został zatem zaniechany w toku przedmiotowego dochodzenia. Jest jednym z jego wątków" - czytamy w mailu od prokuratora Łapczyńskiego.
Stwierdzili, że karta jest fałszywa
Do zdarzenia doszło 23 listopada. Uwagę kontrolerów Zarządu Dróg Miejskich zwróciła karta parkingowa dla osób niepełnosprawnych w BMW. W czasie kontroli podszedł kierowca auta i na prośbę kontrolerów pokazał dokument. Jak się okazało była to kserokopia. Paweł Z. stwierdził, że oryginał posiada w innym samochodzie, a sama karta wystawiona jest na jego ojca.
"Kontrolerzy wyrazili wątpliwość co do autentyczności dokumentu i oświadczyli, iż zatrzymują kartę i wzywają policję. Wtedy kontrolowany miał zaatakować kontrolerów" - opisuje sytuację rzecznik prokuratury. Według rzeczniczki drogowców, "jednego uderzył w twarz, drugiego - rzucił na maskę auta.
Jak dodaje Łukasz Łapczyński, zajście zauważył policjant po służbie, który interweniował.
ml/b
Źródło zdjęcia głównego: ZDM