Alkomat na ulicy, a nie tylko w komisariacie. W warszawskim ratuszu chcą wprowadzić takie rozwiązanie. Jak ma działać uliczny alkomat, sprawdziła reporterka "Faktów po południu" Adrianna Otręba.
- Z jedne strony citylight, z drugiej strony citylight, a pomiędzy aparat do testowania - opisuje wygląd alkomatu Tomasz Pactwa, dyrektor Biura Pomocy i Projektów Społecznych urzędu miasta. To na razie projekt roboczy, jest na etapie pilotażu. Docelowo takie urządzenie miałoby mieć dwa metry wysokości i 75 centymetrów szerokości. Jak zapewnia Pactwa, opłata za użycie będzie miała charakter symboliczny, około jednego złotego bądź poniżej. Ma się pojawić od trzech do pięciu takich urządzeń. Urzędnicy chcą, aby stanęły do przyszłych wakacji.
"Przy parkingach osiedlowych"
Teraz władze dzielnic mają wskazać miejsca, gdzie takie alkomaty miałyby stanąć. - Wydaje mi się, że to powinny być lokalizacje niekoniecznie w okolicach metra, tylko bliżej dużych parkingów osiedlowych – uważa Robert Kempa, burmistrz Ursynowa. Mieszkańcy doceniają pomysł. Aby sprawdzić trzeźwość, nie trzeba byłoby chodzić specjalnie do komisariatu. Jak z kolei podkreślają pomysłodawcy, chodzi przede wszystkim o profilaktykę. Można się zastanowić, czy skutek nie będzie odwrotny. - Samo zachęcania ludzi, żeby mierzyli zawartość alkoholu w organizmie jest dobrym pomysłem. Natomiast, co z tego zrobią, tego nie wiemy. Może się okazać, że będzie służyło ludziom do rywalizacji: kto będzie miał więcej alkoholu w organizmie – twierdzi Katarzyna Łukowska z Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. W Gdańsku na przykład można skorzystać z miejskiej alkobudki, która stoi w sklepie. Pobiera się jednorazowy test i mamy odpowiedź na pytanie, czy jazda samochodem jest wskazana. Miesięcznie wydawanych jest około dwustu takich testów.