Decyzję reprywatyzacyjną w styczniu 2006 r. podpisał Mirosław Kochalski - ówczesny sekretarz miasta stołecznego Warszawy. Na jej mocy kamienicę - gdzie mieszkała zamordowana w 2011 roku Jolanta Brzeska - przekazano trojgu spadkobiercom dawnych właścicieli i znanemu "kupcowi roszczeń" Markowi M., który część praw miał nabyć za bezcen od innych spadkobierców.
Reprywatyzację nieruchomości przy Nabielaka 9 komisja weryfikacyjna uchyliła w grudniu 2017 roku, nakazując jednocześnie Markowi M., by zwrócił ponad 2,9 mln zł. Jej przedstawiciele argumentowali, że po reprywatyzacji sytuacja lokatorów kamienicy radykalnie się pogorszyła: podwyższono czynsze, co doprowadziło do powstania zaległości finansowych, a to z kolei skutkowało postępowaniami o zapłatę i eksmisjami. W konsekwencji niemal wszyscy lokatorzy opuścili swoje mieszkania.
"Decyzja komisji wadliwa"
Skargę na decyzję komisji w zakresie uzasadnienia złożyło miasto, zaskarżył ją także Marek M.
We wtorek warszawski sąd zdecydował o jej uchyleniu, odrzucając wcześniej wniosek ratusza o odroczenie postępowania. Odnosząc się do przyznania prawa użytkowania wieczystego na rzecz określonego podmiotu, sędzia Dariusz Pirogowicz tłumaczył, że komisja weryfikacyjna zgodnie z przepisami nie mogła "uchylać praw przynależnych do budynku jako takiego czy też lokalu do tego budynku należącego". - Więc już z tego względu decyzja komisji jest wadliwa - mówił.
Zdaniem sądu nie można też postawić prezydentowi Warszawy zarzutu, że wydając decyzję reprywatyzacyjną, w sposób rażący naruszył przepisy postępowania.
Do orzeczenia sądu w sprawie Nabielaka 9 odniósł się przewodniczący komisji weryfikacyjnej, wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. - Wyrok i jego ustne uzasadnienie w oczywisty sposób godzą w elementarne zasady państwa prawa i cel ustawy o komisji. Sąd de facto zaprzeczył potrzebie oraz możliwości usuwania skutków błędnych i szkodliwych społecznie decyzji reprywatyzacyjnych - ocenił Kaleta.
Podkreślił, że komisja konsekwentnie będzie broniła swojej decyzji i po otrzymaniu wyroku w formie pisemnej złoży skargę kasacyjną do NSA zarówno w sprawie Nabielaka 9, jak i w sprawach Mokotowskiej 40 i Skaryszewskiej 11.
"Poczucie bezsilności"
W rozprawie wzięli udział mieszkańcy, a także przedstawiciele organizacji społecznych, m.in. Jan Śpiewak, lider stowarzyszenia Wolne Miasto, które zostało dopuszczone do postępowania jako strona.
- Niewiarygodne poczucie bezsilności. Sąd zamienił się w maszynkę do "uwalania" wszystkich tych decyzji. Dzisiaj uchylił decyzję w sprawie Nabielaka, ale uwalił też sprawę Mokotowskiej 40. W obu tych sprawach toczą się śledztwa prokuratorskie. W obu tych sprawach w sposób bezczelny i jawny łamane jest prawo - ocenił w rozmowie z PAP Jan Śpiewak.
Dodał, że sąd uchyleniem decyzji komisji weryfikacyjnej pokazał, że za nic ma zarówno dekret Bieruta, ustawę o komisji weryfikacyjnej, jak i wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2016 roku w sprawie reprywatyzacji.
- Co jest oburzające, to fakt, że prezydent Rafał Trzaskowski żądał tego samego co Marek M. Jest przerażające, że prezydent, który mieni się obrońcą demokracji, obrońcą konstytucji, łamie tę konstytucję w sposób regularny i skarży decyzje korzystne dla ratusza - zaznaczył.
Dodał, że w przypadku decyzji w sprawie Nabielaka 9 chodziło o to, żeby Marek M. oddał ratuszowi prawie trzy miliony złotych, które - jak zaznaczył - miały zostać przeznaczone m.in. na wypłatę odszkodowania dla córki Jolanty Brzeskiej.
"Drobne niedogodności"
- Mam wrażenie, że chodzi tylko o to, żeby "kopnąć w nery" komisję reprywatyzacyjną i nic więcej, żeby udowodnić PiS-owi, że się myli. A tak naprawdę przecież tu nie chodzi o PiS, tylko o tych ludzi, którzy gdzieś za tymi decyzjami stoją. Za Nabielaka stoję ja, stoi moja mama, stoją ludzie, którzy mieszkali w tych mieszkaniach. To są konkretne nazwiska, konkretne osoby - oceniła Magda Brzeska, córka Jolanty Brzeskiej, która wzięła we wtorek udział w posiedzeniu sądu.
- Dzisiaj na sali sądowej dowiedziałam się, że moi rodzice przez wiele lat przeżywali "drobne niedogodności". Te "drobne niedogodności" przeżywali też inni mieszkańcy. Te drobne niedogodności to była likwidacja chodnika, to było wycięcie płotu. "Drobne niedogodności". To jest szokujące" - podkreśliła.
Dodała, że w sądzie usłyszała również, że z mieszkańcami, którzy opuszczali kamienicę przy Nabielaka 9, zawierano ugody. - To wierutne kłamstwo, bo takich ugód nie było. Kiedy sąd czytał uzasadnienie, wyszłam, trzaskając drzwiami i mówiąc, że mam nadzieję, że sąd będzie mógł sobie spojrzeć w oczy - zaznaczyła.
Do sprawy odniósł się rzecznik urzędu miasta. - To uzasadnienie (komisji - red.) było nieprawidłowe. My chcemy, żeby te lokale były oddawane zgodnie z prawem - zaznaczył rzecznik warszawskiego ratusza Kamil Dąbrowa w rozmowie z reporterem TVN24. -
Autorka/Autor: ran/pm
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24