26-latek, którego ciało w ubiegłym tygodniu znaleziono w jednym z lasów w Val di Sole w Trydencie na północy Włoch, padł ofiarą niedźwiedzia. To ten sam osobnik, który w 2020 roku w pobliżu zaatakował dwie osoby - podała w środę prokuratura.
6 kwietnia w lesie w Val di Sole we włoskiej prowincji Trydent znaleziono zwłoki 26-letniego mężczyzny. Andrea Papi kilka godzin wcześniej wyszedł pobiegać ze swojego domu w okolicach miejscowości Caldes. Według wstępnej oceny lekarzy, rany na ciele mężczyzny wskazywały na atak "dużego dzikiego zwierzęcia", najprawdopodobniej niedźwiedzia.
Jak poinformowano w środę, w wyniku sekcji zwłok ustalono, że biegacza zaatakował niedźwiedź, który 2020 roku w pobliżu tego miejsca dopuścił się ataku na ojca i syna. Próbki DNA pozwoliły stwierdzić, że to 17-letnia samica zidentyfikowana jako JJ4.
Lokalne władze po śmierci 26-latka wniosły o uśpienie niedźwiedzia. Wcześniej wnioskowano o to po ataku na ojca z synem, ale wówczas sąd uchylił tę decyzję.
17-letnia samica nosi obrożę wyposażoną w nadajnik GPS, która powinna śledzić jej aktualne miejsce pobytu. Jak przekazał Reuters, według ostatnich danych z nadajnika, pochodzących sprzed śmierci biegacza, śledzenie ruchów niedźwiedzia zawieszono z powodu wadliwego sygnału z obroży.
Władze rozważają relokację niedźwiedzi
We wtorek minister środowiska Gilberto Pichetto Fratin spotkał się z władzami lokalnymi, aby omówić reakcję na to tragiczne zdarzenie. Wśród możliwych działań rozważane jest między innymi masowe przeniesienie części populacji niedźwiedzi w Trydencie do innych regionów Włoch lub za granicę. W prowincji ma zostać utrzymana stała liczba osobników.
Od 1999 do 2002 roku w tamtejszych lasach w ramach projektu Life Ursus zamieszkało dziesięć niedźwiedzi. Obecnie jest ich około stu.
Źródło: Reuters, tvnmeteo.pl, ANSA, PAP