W niedzielę niedaleko miasta Leavenworth w stanie Waszyngton rodzina Singh wracała do domu, gdy z pobliskiego urwiska oderwał się głaz wielkości auta i spadł na ich samochód. Zdarzenie miało miejsce zaledwie pięć kilometrów od miasta.
- To trwało mniej niż dwie sekundy. Moje auto zaczęło się ślizgać na drugi pas, próbowałem tylko utrzymać kontrolę - opowiadał w rozmowie z lokalnym nadawcą Baljit Singh, kierowca.
W samochodzie, oprócz mężczyzny podróżowało pięć osób: jego żona, trójka dzieci, a także ich babcia. W chwili uderzenia głaz wbił się w bok pojazdu. Siła uderzenia zablokowała drzwi. Spod maski zaczął unosić się dym. Singh nie był w stanie wydostać się z samochodu, więc jego żona rozbiła szybę i wyprowadziła dzieci na zewnątrz.
"To nadal mnie szokuje"
Cała rodzina trafiła do szpitala. Najpoważniej ucierpiała córka Singha, która doznała obrażeń narządów wewnętrznych. Dziewczynkę przetransportowano do szpitala Harborview, gdzie spędziła kilka dni pod opieką lekarzy.
Na miejscu zdarzenia pojawił się przypadkowy świadek - kobieta, która pomogła dzieciom Singhów, zabierając je do swojego samochodu, by nie zmarzły, zanim przyjadą służby ratunkowe.
Policja potwierdziła, że osunięcie się skał w tym momencie było bardzo prawdopodobne. Do zdarzenia doszło na wąskim odcinku drogi podczas opadów deszczu i śniegu, a niebezpieczeństwo nie zostało w odpowiedni sposób oznaczone.
- To nadal mnie szokuje. Wciąż mam koszmary. Cały czas myślę o tym, co mogło się stać, mogliśmy wpaść do rzeki albo mieć czołowe zderzenie. Jeszcze na pewno minie trochę czasu, zanim o tym zapomnę - podsumował Singh.
Autorka/Autor: jzb/ast
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: 2025 Cable News Network All Rights Reserved