Mija tydzień od uderzenia cyklonu Gabrielle. Nowa Zelandia wciąż próbuje podnieść się po tragedii. W niedzielę potwierdzono śmierć kolejnych osób. Tym samym tragiczny bilans żywiołu wzrósł do 11 ofiar śmiertelnych. Około trzech tysięcy osób wciąż jest zaginionych.
Liczba ofiar śmiertelnych cyklonu Gabrielle w Nowej Zelandii wzrosła do 11 - poinformowały w niedzielę władze tego kraju. Z ponad trzema tysiącami osób w całym kraju nie ma kontaktu.
W niedzielę policja podała, że dwie kolejne osoby zginęły w rejonie Hawke's Bay. Premier Chris Hipkins nazwał Gabrielle największą klęską żywiołową w Nowej Zelandii w tym stuleciu.
W sobotę bez prądu pozostawało około 62 tysięcy gospodarstw domowych. Spośród nich prawie 40 tys. znajdowało się w Hawke's Bay, gdzie mieszka około 170 tys. osób. W niedzielę przekazano, że awarie wciąż dotyczą ponad 28 tys. mieszkańców.
Społeczności zostały odizolowane od świata
Cyklon uderzył w ubiegłą niedzielę w najbardziej wysunięty na północ region wyspy i przetoczył się wzdłuż wschodniego wybrzeża, powodując rozległe zniszczenia. Najbardziej ucierpiały regiony Wyspy Północnej oraz największe miasto w Nowej Zelandii - Auckland. Agencja Associated Press porównuje poziom zniszczeń do tych, jakie spowodował w kraju cyklon Bola w 1988 roku.
Szacuje się, że w wyniku przejścia cyklonu Gabrielle ucierpiała co najmniej jedna trzecia spośród około 5 mln mieszkańców Nowej Zelandii. Zorganizowane przez rząd konwoje z podstawowymi produktami udają się do społeczności, które zostały odizolowane z powodu ulewnych deszczy, jakie przyniósł żywioł.
Źródło: PAP, Reuters