W świetle najnowszych badań wyraźnie widać, że w USA dochodzi do poważnego kryzysu związanego z liczebnością motyli. Populacje owadów kurczą się coraz bardziej i naukowcy nie widzą szans na odwrócenie tego niepokojącego trendu. Cierpią nie tylko mało znane gatunki, ale i popularne motyle, takie jak bielinek rzepnik, rusałka admirał czy monarszka księżna.
Ameryka w zastraszającym tempie traci motyle. Owady znikają z powodu silniejszych insektów, zmian klimatu oraz utraty siedlisk. Jak wynika z najnowszych badań, przez ostatnie 25 lat ich liczebność spadła o 22 procent.
"Nie widzimy żadnych oznak, żeby miało się to skończyć"
Według pierwszej ogólnokrajowej analizy, której wyniki ukazały się w czwartek w czasopiśmie "Science", populacje motyli w 48 stanach spadają co roku o 1,3 proc. Sytuacja najpoważniej wygląda w Arizonie, Nowym Meksyku, Teksasie i Oklahomie, gdzie liczba motyli spadła o ponad połowę w ciągu 20 lat. Aż 114 wszystkich gatunków w kraju wykazuje drastyczny spadek liczebności, a zaledwie dziewięć tendencje rosnące.
- Liczba motyli maleje od 20 lat. Nie widać żadnych oznak, żeby miało się to skończyć - powiedział współautor badania Nick Haddad, entomolog z Michigan State University.
Zespół naukowców przeanalizował niemal 77 tysięcy badań naukowych. Wyniki były przerażające. Na przykład w 1997 roku w USA mieszkało 1,2 miliona monarszek księżnych (Danaus plexippus). Tymczasem w ubiegłym miesiącu przeprowadzono analizę, w której okazało się, że obecnie Stany Zjednoczone zamieszkuje mniej niż 10 tysięcy owadów tego gatunku. Sytuacja jest tak poważna, że urzędnicy planują umieścić go na liście gatunków zagrożonych.
Wiele gatunków, które znajdowały się na skraju wyginięcia, zmniejszyło liczebność o 40 procent.
Niepokojące trendy
David Wagner, entomolog z Uniwersytetu w Connecticut, który nie brał udziału w badaniu, stwierdził, że chociaż roczna skala spadku populacji może nie wydawać się znacząca, jest "katastrofalna i smutna" w wymiarze dlugoterminowym.
- Mówimy o utracie połowy motyli na kontynencie w ciągu kilkudziesięciu lat. Drzewo życia jest ogołacane w niespotykanym dotąd tempie - stwierdził w rozmowie z agencją prasową Associated Press.
Jak powiedział główny autor badania Collin Edwards, ekolog i naukowiec danych w Waszyngtońskim Departamencie Ryb i Dzikiej Przyrody, szacuje się, że w całych Stachach Zjednoczonych żyje 650 gatunków motyli, ale 96 z nich jest tak rzadkich, że nie wystąpiły w żadnym z analizowanych badań. Z kolei 212 innych nie zostało odnalezionych w wystarczającej liczbie, aby móc obliczyć trendy.
Haddad, który specjalizuje się w rzadkich motylach, przekazał, że w ostatnich latach udało mu się zaobserwować tylko dwa zagrożone wyginięciem motyle z gatunku Neonympha mitchellii francisci , które zamieszkują wyłącznie posterunek wojskowy w Fort Bragg w Karolinie Północnej. Oznacza to, że jest już bardzo bliski wyginięcia.
Edward z kolei wspomniał także o malejących populacjach bardziej znanych gatunków tych owadów. Na przykład liczebność rusałki admirała (Vanessa atalanta) spadła o 44 proc. Nawet inwazyjny bielinek rzepnik (Pieris rapae) stracił 50 proc. populacji.
Niepokój dla człowieka
Ekspert od motyli z Cornell University, Anurag Agrawal, stwierdził, że te niepokojące zjawiska stawiają pod znakiem zapytania także przyszłość innego gatunku - ludzi.
- Utrata motyli, papug i morświnów jest niewątpliwie złym znakiem dla nas, ekosystemów, których potrzebujemy i natury, którą się cieszymy. Mówią nam, że zdrowie kontynentu nie jest w najlepszym stanie. Motyle są ambasadorami piękna natury, kruchości i współzależności gatunków. Mają nas czegoś nauczyć - stwierdził badacz, niezaangażowany w nową pracę.
Źródło: AP
Źródło zdjęcia głównego: Adobe Stock