Tygrysica rzuciła się na pracownika ZOO, gdy mężczyzna wpadł między pręty klatki. Wściekłe zwierzę zupełnie zmasakrowało ramię mężczyzny. Mimo operacji, lekarze nie zdołali jej uratować.
43-letni mężczyzna jest pracownikiem ZOO w mieście Braszów, w Rumunii. Do jego obowiązków należało m. in. porządkowanie wybiegów zwierząt oraz ich okolic.
Rozpaczliwie krzyczał
Poszkodowany twierdzi, że podczas pracy poślizgnął się, wpadając między pręty klatki, w której zbiegiem okoliczności brakowało kilku elementów zabezpieczających. Wtedy właśnie na jego ramię rzuciła się 4-letnia samica, głęboko wbijając się pazurami i zębami.
Gdy pozostali pracownicy usłyszeli jego krzyk, przybiegli się z pomocą, próbując odciągnąć go od wściekłego zwierzęcia. Chwilę trwało, zanim wielki kot puścił ramię ofiary. Ratownicy zabrali mężczyznę do szpitala, gdzie chirurdzy natychmiast rozpoczęli operację. Niestety, obrażenia były zbyt poważne i niezbędna była amputacja prawego ramienia.
"Był zbyt blisko"
Przełożony ofiary twierdzi, że odchodząc na kilka minut od miejsca zdarzenia, przekazał pracownikom bardzo dokładne informacje dotyczące bezpieczeństwa i zasad pracy. Eksperci uważają, że przyczyn nagłego ataku mogło być kilka. Za rozdrażnienie i stres dużego kota mógł odpowiadać wywoływany przez robotników remontujących ZOO hałas i duży upał.
- Mężczyzna nie zachował minimalnej odległości od klatki - uważa inspektor Adrian Reit, który prowadzi dochodzenie w tej sprawie. Policjant uważa, że mężczyzna mógł, mimo zakazu, za bardzo zbliżyć się klatki. Sprawa jest badana przez urząd pracy i lokalną policję.
Autor: mb/rs / Źródło: ENEX