"Wierzymy, że to co mówi NASA na temat katastrofalnego wpływu wytwarzanego przez człowieka dwutlenku węgla na klimat jest nieuzasadnione" - napisało w liście do Charlesa Boldena, administratora NASA, 49 sygnatariuszy zrzeszonych w Space Center Chapter of the NASA Alumni League.
W czterech paragrafach listu ośmiu astronautów oraz 41 badaczy i inżynierów pracujących niegdyś dla NASA celowo nie podaje powodów swojego zwątpienia.
- Chodzi nam nie o wdawanie się w dyskusję o globalnym ociepleniu, lecz o odciągnięcie NASA od politycznych gierek w nauce - mówi Walter Cunningham, były astronauta, który brał udział w misji Apollo 7 z 1968 roku.
List jest niejasny
Naukowcy z NASA, na czele ze swoim szefem Waleedem Abdalatim, zgodnie uznali, że pismo jest niejasne, jednak odpowiedzieli na list.
- Nasze obserwacje, w większości opierające się na zdjęciach satelitarnych, upubliczniamy tylko wtedy, kiedy pokrywają się z badaniami klimatologów. Dzięki temu są one rzetelne - zaznacza.
I podkreślił: - Jeśli autorzy listu nie zgadzają się z tym, co publikuje NASA, powinni podjąć polemikę chociażby w prasie naukowej. Dotychczasowy kierunek, który obrali, jest niefortunny.
"Zapraszam do rozmowy"
Wypowiedział się także Gavin Schmidt, klimatolog z Goddard Institute for Space Studies w Nowym Jorku, którego jednostkę byli pracownicy NASA oskarżają o największe zaangażowanie w szerzenie "propagandy globalnego ocieplenia".
- Przewidywanie tego, co może nas spotkać w przyszłości, jest tak samo obarczone ryzykiem w klimatologii jak chociażby w ekonomii - mówi. - Faktycznie: badacze sprawili, że strach przed konsekwencjami obecności gazów cieplarnianych w atmosferze jest duży, jednak dzięki temu troszczymy się o naszą planetę - zaznacza, jednocześnie zapraszając Cunninghama i innych sygnatariuszy do rozmowy.
Autor: map/rs / Źródło: livescience.com, NASA