Grupa polskich strażaków wyjechała w piątek ze Śląska do Czech, gdzie przez kilka dni będzie wypompowywać wodę z zalanych terenów w okolicach miejscowości Litomierzyce i Melnik na północ od Pragi.
- Na prośbę strony czeskiej w piątek z Rybnika wyjechała kilkuosobowa grupa polskich strażaków - powiedział rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Paweł Frątczak.
Decyzję o wyjeździe grupy podjął szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz.
To procedura przy okazji klęsk żywiołowych
Rzecznik PSP poinformował, że działania polskich strażaków będą prowadzone w ramach dwustronnej umowy o współpracy i wzajemnej pomocy na wypadek klęsk żywiołowych. Grupy ratownicze wykorzystywane do usuwania skutków powodzi na terenie innego kraju są uruchamiane albo w ramach umów dwustronnych, albo w ramach mechanizmu wspólnotowego ochrony ludności Unii Europejskiej.
Polscy ratownicy zabrali ze sobą m.in. pompę o wydajności 45 tys. litrów wody na minutę. Będą pracowali na terenach wskazanych przez czeskich strażaków.
- Strona czeska szczegółowo określiła, jakie parametry ma spełniać sprzęt, który jest niezbędny do działań. Ponadto nasi strażacy muszą być samowystarczalni przez cały czas prowadzenia działań - powiedział Frątczak
Polacy będą pracowali m.in. w Litomierzycach. - Byliśmy tam podczas powodzi w 2002 roku, wodę pompowaliśmy przez prawie trzy tygodnie - powiedział rzecznik śląskiej straży Jarosław Wojtasik.
Dwa lata na usunięcie szkód
Po dramatycznych powodziach z ostatnich dni poziom wody w rzekach na terenie Czech opada. W piątek władze poinformowały o poprawie sytuacji w dorzeczu Łaby i Wełtawy, jednak w wielu rejonach sytuacja wciąż jest trudna. Według prezydenta Czech Milosza Zemana mogą minąć nawet dwa lata, zanim uda się usunąć wszystkie skutki tegorocznych powodzi.
Autor: map/ja / Źródło: PAP