Do tragicznego zdarzenia doprowadziła potężna ulewa, jaka przeszła przez kolumbijską Cartagenę. Spadło tam tak dużo deszczu, że gwałtowne strumienie wody porywały samochody. Kierujący jednym z nich taksówkarz uratował swoje dwie pasażerki, ale sam zginął.
Przebieg dramatycznych zdarzeń znamy z amatorskiego nagrania jednego ze świadków. Jedna z taksówek została porwana przez gwałtowny prąd wody, jaka zalała miasto podczas ulewy. Do auta nie było jak dotrzeć, żeby pomóc uwięzionym w aucie ludziom.
Wrócił po dokumenty
Na nagraniu widać, jak kierowca taksówki pomaga się wydostać dwóm pasażerkom w momencie, kiedy woda znosiła auto w pobliżu drzew.
- Wyszedł z dwoma dziewczynami na plecach. Zostawił je i wrócił po dokumenty. Wtedy prąd wody uderzył w niego, wyłamał mu ramię. On tam utknął i utonął - opowiadał świadek Carlos Mendez.
Ciężarówka też nie dała rady
Kilka minut później w tym samym miejscu doszło do kolejnego niebezpiecznego wypadku. Walkę z prądem przegrał kierowca ciężarówki. Pojazd został porwany przez wodę, ale mężczyźnie udało się ocalić życie. - Prąd mnie porwał. Zacząłem się unosić i zniósł mnie aż tu - opowiadał kierowca.
Według świadków siła ulewy, jaka przeszła przez Cartagenę, zaskoczyła wszystkich. Ludzie nie spodziewali się, że zrobi się tak niebezpiecznie, a strumienie deszczowej wody zamienią się w śmiretelne pułapki.
Autor: js/mj / Źródło: ENEX