Wioska w zachodniej Francji ma nowego mieszkańca - kangura o imieniu Skippy. Zwierzę pozostaje na wolności od listopada, kiedy uciekło od swojego dotychczasowego właściciela. Jedzenia ma pod dostatkiem, bo stołuje się w ogródkach sąsiadów.
Mieszkańcy zachodniej Francji prędzej spodziewają się spotkać na swojej drodze łosia niż kangura, ale do widoku tego drugiego zdążyli się już przyzwyczaić, chociaż z początku myśleli, że to co widzą jest snem, a nie jawą.
- Kiedy dzieci powiedziały mi, że widziały kangura, nie uwierzyłam im. Dopiero, gdy pojawił się pod naszymi oknami, zdałam sobie sprawę, że nie zmyślają - mówi Jacques Allain, radny miasteczka.
Zbieg rodem z Australii
Jak się okazało, roczny torbacz poczyna sobie w okolicznych lasach od listopada ubiegłego roku, kiedy to udało mu się uciec od dotychczasowego właściciela. Od tamtego czasu pojawia się w przydomowych ogródkach mieszkańców wioski, skąd wyjada najlepsze kąski.
Jego właściciel Romuald Feigean kupił zwierzę w nadziei, że stanie się ekologiczną kosiarką. - Kupiłem go w Vendée, ale kiedy puściłem wolno po ogrodzie, pewnego popołudnia uciekł i już nie wrócił - mówi Feigean.
Miejscowi myśliwi próbowali złapać kangura podczas polowania na lisy. Był jednak zbyt szybki i zwinny.
Skippy stał się hitem miasteczka, stanowi atrakcję dla miejscowych dzieci i przyjeżdżających turystów.
Autor: mm/ŁUD / Źródło: ENEX