W ciągu ostatnich 48 godzin w stanie leżącym na południu Indii spadło ponad 100 l/mkw. deszczu. To średnia suma opadów dla całego miesiąca. W ich wyniku trzeba było ewakuować ponad 200 tys. osób. Według aktualnych danych 18 ludzi zostało rannych, ale na szczęście nikt nie zginął. Premier kraju Narendra Modi nakazał wszystkim zespołom ratunkowym, w tym powołanym do pomocy żołnierzom, ewakuację ludności z niskich pięter budynków i całych nisko położonych terenów. W środę rano w najbardziej zagrożonych miejscach zabrakło już łodzi ratunkowych. Zastępuje się je czymkolwiek, byle uratować jak najwięcej osób.
Władze kraju obliczyły, że w wyniku ulewnych deszczów i powodzi, które trwają tam od miesiąca, życie straciło już 188 osób, a ponad milion zostało poszkodowanych.
Paraliż komunikacyjny
Na międzynarodowym lotnisku w stolicy stanu, Madrasie, panuje chaos. Woda podmyła pasy startowe. Niemożliwe są starty i lądowania. W terminalach koczuje ok. 400 osób. Lotnisko jest zamknięte do odwołania.
Woda podmyła też tory kolejowe. Kilkanaście pociągów zostało odwołanych. W niektórych dzielnicach miasta woda sięga do pasa. Odcięty też jest dostęp do autostrady między stolicą, a innym ważnym dla stanu miastem - Puducherry.
Chaos w biznesie
Madras jest czwartym najbardziej zaludnionym miastem w Indiach. Produkuje się tam samochody m.in. dla Forda, BMW, Nissana i Hyundaia. Szefowie fabryk zadecydowali, żeby ich pracownicy pozostali w środę w domach.
Ponadto Madras to główny ośrodek
Pesymistyczne prognozy
Autor: mar/jap / Źródło: Reuters, Enex