Instruktor jeździectwa z jednej z pomorskich stadnin ośrodków molestował nastolatki. Sąd skazał go na 1,5 roku więzienia. Teraz karę złagodzono: Marcin P. ma ją odbywać nie w zakładzie karnym, a w zaciszu swojego domu, który może opuszczać codziennie. Sąd penitencjarny uznał, że molestowanie, którego mężczyzna się dopuścił, było "incydentem".
Jak mówi Magdalena Gwóźdź, dziennikarka "Superwizjera" i autorka reportażu "Wyrok w sprawie instruktora jeździectwa", uzasadnienie sądu oburzyło zarówno dziennikarzy, jak i ofiary Marcina P. - Usłyszały, że w taki sposób została potraktowana ich sprawa – mówiła na antenie TVN24 reporterka.
Przypomniała też, że redakcja "Superwizjera" już w zeszłym roku pokazywała, że P. mógł dopuszczać się większej liczby przekroczeń wobec kobiet, co może oznaczać, że czyn, za który został skazany, nie był jedynie "incydentem".
Reportaż zostanie wyemitowany na antenie TVN24 w sobotę o godzinie 20.00. Jest już dostępny w TVN24 GO:
"Czy tak powinno wyglądać odbywanie kary?"
Pytana o reakcję służb na doniesienia o innych nadużyciach Gwóźdź powiedziała, że po emisji materiału sprawą zainteresowała się lokalna prokuratura w Kościerzynie. – Niestety, nie wszczęła ponownie śledztwa w sprawie Marcina P. Zainteresowała się nią później również policja w Gdańsku, ale tam również po kilku rozmowach z pokrzywdzonymi kobietami w żaden sposób nie próbowano się bardziej zaangażować w tę sprawę. Więc jest takie poczucie, zarówno wśród tych pokrzywdzonych dziewczyn, z którymi ja rozmawiam, ale też w ogóle, że można było w tej sprawie zrobić więcej – mówi dziennikarka.
Obecnie Marcinowi P. przyznano policyjny dozór oraz bardzo szeroką możliwość opuszczania miejsca zamieszkania. – Sąd zdecydował, że Marcin P. może opuszczać miejsce zamieszkania codziennie między 8 a 20 wieczorem, więc w zasadzie cały dzień może on pozostawać poza miejscem odbywania kary. Więc czy Marcin P. odbywa karę w nocy, kiedy śpi? Czy tak powinno wyglądać odbywanie kary? – zastanawia się dziennikarka.
Sprawa Marcina P.
Marcin P. był wpływową osobą w świecie jeździectwa, prezesem Pomorskiego Związku Jeździeckiego. Szkolił młode zawodniczki na obozach jeździeckich w należącym do jego matki ośrodku w Dziemianach na Pomorzu.
- Trener poprosił mnie, żebym poszła z nim zobaczyć, czy konie mają siano, wodę. Zaczął się do mnie dobierać, obmacywać mnie. Zmusił mnie tego dnia do seksu oralnego - mówiła jedna z poszkodowanych przez Marcina P. - Przyszedł do mnie do pokoju, zaczął mnie rozbierać, zdjął mi spodnie, skarpetki, chciał mi zdjąć majtki (...) zaczął mnie głaskać po pośladku - tak zachowanie instruktora relacjonowała inna.
W 2018 roku dwie kobiety zgłosiły sprawę na policję. Kilka dni później Marcin P. został zatrzymany. Prokuratura postawiła mu zarzuty "doprowadzenia pokrzywdzonych do poddania się innej czynności seksualnej z wykorzystaniem ich stanu bezbronności" oraz "doprowadzenia pokrzywdzonych przemocą do poddania się innej czynności seksualnej".
Po tym, jak usłyszał zarzuty, był prezesem Pomorskiego Związku Jeździeckiego jeszcze przez dwa lata. Później powołano go do komisji rewizyjnej i zachował swoje wpływy.
W czerwcu 2023 roku Sąd Rejonowy w Kościerzynie skazał go nieprawomocnie na 1,5 roku więzienia za wykorzystanie dwóch nastolatek. Kilka tygodni później w ośrodku jeździeckim w Dziemianach ruszył turnus dla dzieci i młodzieży. Kiedy reporterzy "Superwizjera" przyjechali na miejsce, okazało się, że Marcin P. prowadził tam zajęcia.
Źródło: Superwizjer, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN