Rosyjskie MSZ o "wyzwoleńczym pochodzie" Armii Czerwonej na Polskę. Jest reakcja polskiego resortu

Źródło:
PAP
82 lata temu ZSRR zaatakowało Polskę
82 lata temu ZSRR zaatakowało Polskę TVN24
wideo 2/2
82 lata temu ZSRR zaatakowało Polskę TVN24

Rosyjskie MSZ napisało w piątek w mediach społecznościowych, że 17 września 1939 roku Armia Czerwona "rozpoczęła pochód wyzwoleńczy na terytoria Polski". Na wpis zareagował rzecznik polskiego resortu dyplomacji Łukasz Jasina. "To była agresja dokonana w porozumieniu z hitlerowskimi Niemcami" - oznajmił na Twitterze.

Rosyjski resort dyplomacji napisał w piątek na Twitterze, że "17 września 1939 roku Armia Czerwona rozpoczęła pochód wyzwoleńczy na terytoria Polski". "Wojska sowieckie doszły do linii Curzona nie pozwoliwszy Wehrmachtowi dojść do Mińska. Narody Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy z entuzjazmem witały żołnierzy sowieckich" - czytamy.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

Na wpis zareagował rzecznik polskiego MSZ Łukasz Jasina. W poście opublikowanym na Twitterze podkreślił, że "nie było 'wyzwolicielskiego pochodu', ale agresja dokonana w porozumieniu z hitlerowskimi Niemcami". "Rzeczpospolita Polska nie przestała istnieć 17 września 1939 roku. Mieszkańcy zajętych terenów rychło staną się ofiarami zbrodni dokonywanych przez sowieckie państwo" - napisał Jasina.

82 lata od rosyjskiej agresji. Morawiecki: tragedia tamtych wydarzeń nie dotyczyła jedynie Polski

82 lata temu, 17 września 1939 r., łamiąc polsko-sowiecki pakt o nieagresji, Armia Czerwona wkroczyła na teren Rzeczypospolitej Polskiej, realizując ustalenia zawarte w tajnym protokole paktu Ribbentrop-Mołotow. Konsekwencją sojuszu dwóch totalitaryzmów był rozbiór osamotnionej Polski.

Premier Mateusz Morawiecki w piątkowym wpisie na Facebooku podkreślał, że "tragedia wydarzeń z 17 września 1939 roku nie dotyczyła jedynie Polski". "Data ta zapoczątkowała wejście do gry o podział wpływów w naszej części Europy kolejnego państwa opartego na systemie totalitarnym" - napisał.

Wskazał, że "agresywna polityka obu państw - Niemiec i Związku Sowieckiego wobec Polski wywołała konflikt, jakiego do tej pory w dziejach nie znano". "Teatr działań wojennych poszerzał się o kolejne państwa, zmieniały się sojusze i koalicje. Nie zmieniały się cierpienia narodów, które płaciły swoim życiem i zdrowiem cenę za brak skutecznej polityki europejskich przywódców, którzy mogliby postawić tamę totalitaryzmom" - napisał szef rządu.

"Naród Polski szczególnie doświadczył tej bierności. Wywózki na Sybir, Katyń, Auschwitz, ponad 6 milionów straconych istnień ludzkich. Kiedy dzisiaj spoglądam na sytuację na wschodniej granicy Polski, przypomina mi się maksyma Cicero o historii, która jest nauczycielką życia. I zadaję sobie pytanie: czy inni też o tym pamiętają?" - dodał premier.

Fałszywa narracja Moskwy

Aleksander Gurjanow, szef sekcji polskiej Stowarzyszenia Memoriał, w piątkowej rozmowie z Polską Agencją Prasową przypomniał, że propagowana w ZSRR interpretacja wydarzeń 17 września 1939 roku "polegała na usprawiedliwieniu udziału Związku Radzieckiego w napaści na Polskę". Twierdzono, że "głównym celem tej operacji było uwolnienie terenów z ludnością w większości niepolską - ukraińską i białoruską - i umożliwienie tej ludności przyłączenia się do Ukrainy i Białorusi, które były w składzie Związku Radzieckiego".

Proces powracania do tamtej wykładni trwa w Rosji, zdaniem Gurjanowa, od dość dawna, bowiem już w 1999 roku nastąpiła pierwsza próba ze strony MSZ Rosji usprawiedliwienia paktu Ribbentrop-Mołotow. W takiej polityce historycznej władze mogą mieć kilka celów - ocenia działacz Memoriału. Najważniejszym z nich, jego zdaniem, może być to, że "władza uznała, że konsolidację społeczeństwa da się osiągnąć tylko na podstawie pielęgnowania świadomości zwycięstwa w II wojnie światowej, zwycięstwa nad faszyzmem".

Tymczasem "działania Związku Radzieckiego w 1939 roku psują tę całą narrację wielkiego zwycięstwa, uratowania Europy i świata przed faszyzmem" - wskazuje Gurjanow. Z tego powodu "władze i organizacje, które są z władzą związane i które niby zajmują się historią, jak Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne, unikają w ogóle wnikania i mówienia o tych wydarzeniach: i o pakcie Ribbetrop-Mołotow, i o agresji 17 września 1939 roku". Jeżeli zaś muszą o nich mówić, to usprawiedliwiają te działania.

- Być może w tych działaniach władz jest jeszcze jeden podtekst, bo nasuwają się paralele między tym wtargnięciem i aneksją terenów dawnych polskich Kresów wschodnich, czyli Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi, paralele z aneksją Krymu w 2014 roku. Widać przecież, ludzie to widzą, że analogie są tutaj bardzo daleko posunięte. Aneksję Krymu władza musi za wszelką celę usprawiedliwić i uzasadnić, i nie może w takim razie wypowiedzieć się o tym, co działo się w 1939 roku - zauważa działacz Memoriału.

Zwraca także uwagę, że istnieje dziś w Rosji tendencja, by społeczeństwu "wszczepić świadomość tego, że władza jest nieomylna, że jeśli władza coś robi, to znaczy, że tak było trzeba i że nie można było inaczej". Zdaniem Gurjanowa taka narracja na temat historii "jest dosyć chwytliwa w społeczeństwie, wśród ludzi, którzy nie bardzo są skłonni do zastanawiania się nad zbrodniami dokonanymi przez własne państwo". Zawsze bowiem - tłumaczy - "łatwiej jest przyjąć punkt widzenia, że cała historia naszego państwa była ciągiem osiągnięć, zwycięstw, że była to świetlana przeszłość". - To sprzyja komfortowi psychicznemu - świadomość, że nie muszę się zastanawiać, co było paskudnego i zbrodniczego w naszej przeszłości, bo przecież władza daje nam wykładnię na temat tych wydarzeń - mówi Gurjanow.

Zamknąć usta historykom

Wskazuje, że taka polityka historyczna jest w Rosji realizowana m.in. poprzez kroki prawne polegające na ustawowym zakazie głoszenia ocen dotyczących okresu II wojny światowej, które różniłyby się od wykładni oficjalnej. Działacz Memoriału przypomniał, że wprowadzona została odpowiedzialność karna za publiczne wypowiedzi zrównujące odpowiedzialność Niemiec i Związku Radzieckiego za rozpętanie II wojny światowej. Ta niedawna zmiana prawna - mówi Gurjanow - "ma na celu zamknięcie ust historykom". Zastrzega przy tym, że "nikt z historyków, którzy zabierają głos, nie mówi, że odpowiedzialność jest równa i jednakowa", i przypomina, że "wiele państw ponosi odpowiedzialność za rozpętanie II wojny światowej, tylko że stopień tej odpowiedzialności jest bardzo różny".

Działacz Memoriału bardzo krytycznie ocenia próby regulowania tych kwestii na poziomie ustawodawczym. - Z mojego punktu widzenia jest niedopuszczalne, żeby były wprowadzane takie zakazy ustawowe. Trzeba powiedzieć, że ta praktyka wprowadzenia zakazów ustawowych na oceny, na badania naukowe, ich wyniki i głoszenie tych wyników, to, co dzieje się w Rosji od ładnych kilku lat, ma efekt, który wychodzi poza granice Rosji. (...) Widzimy takie próby naśladowania Rosji w tym ustawowym zakazie głoszenia jakichś opinii dotyczących wydarzeń historycznych, także poza granicami Rosji, między innymi też w Polsce - powiedział Gurjanow. - Próby przemilczenia jednych faktów zawsze oznaczają, że jest to zamach na wiarygodny obraz przeszłości. Nie wolno przemilczać żadnych faktów i bardzo ważne jest, by fakty były znane szerokiej publiczności - ocenia działacz Memoriału.

Jak zauważa, władze rosyjskie od dawna chętnie nawiązują do obrazu czasów stalinowskich "jako okresu, gdy kraj był silny, zwarty i miał wielkie osiągnięcia". Przy tym usiłuje się "przemilczeć albo odsunąć gdzieś na bok cenę w postaci życia setek tysięcy czy nawet milionów ludzi, represji". Według takiej interpretacji, którą władze usiłują zaszczepić społeczeństwu, "represje były nieuniknioną ceną za ten wielki skok cywilizacyjny i technologiczny, którego Związek Radziecki dokonał w latach 30. XX wieku", i "bez tego skoku i nieuniknionej ceny Związek Radziecki nie mógłby zwyciężyć" w II wojnie światowej.

Represje sowieckie po 17 września 1939 r. PAP

Autorka/Autor:momo, karol

Źródło: PAP