Rewolucja zaczęła się od podwyżek cen mięsa i wędlin, ale jak każda rewolucja, ta z Sierpnia 1980 r. nie byłaby możliwa bez narastającej społecznej frustracji. To, co zaczęło się od postulatów ekonomicznych, skończyło się ogromną polityczną zmianą, która wpłynęła na bieg historii nie tylko Polski, ale i świata.
Do Sierpnia 1980 r. antykomunistyczna opozycja nie była masową siłą. W PRL działało w tym czasie kilka organizacji dysydenckich, ale wpływ na społeczeństwo żadnej z nich nie był masowy. Żadna z nich nie stanowiła też poważnego zagrożenia dla władzy.
Najsłynniejszy był działający od czerwca 1976 r., od strajków w Radomiu i Ursusie, Komitet Obrony Robotników łączący wówczas dziś tak odległe postaci jak Adam Michnik i Antoni Macierewicz. Niecały rok później do KORu dołączył Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela. W 1979 r. opozycję wzmocniła Konfederacja Polski Niepodległej Leszka Moczulskiego i Ruch Młodej Polski działający na Wybrzeżu.
Nie bez znaczenia powoli zmieniającej się sytuacji był też wybór Polaka na papieża. Gdy w czerwcu 1979 r. do kraju z pielgrzymką przyjechał Jan Paweł II, wielu wyczuwało, że zmiany są bliskie.
Dla wydarzeń sierpniowych kluczowe było istnienie Wolnych Związków Zawodowych. Pierwszy komitet WZZ założył już w lutym 1978 r. w Katowicach Kazimierz Świtoń, ale robotniczemu ruchowi, który wstrząsnął Polską, impuls dał WZZ gdański z m.in. Bogdanem Borusewiczem, Andrzejem Gwiazdą, Joanną Dudą-Gwiazdą, Bogdanem Lisem, Anną Walentynowicz i Lechem Wałęsą. Ludźmi, których drogi po 1989 r. znacząco się rozeszły, ale którzy w lecie 1980 r. byli razem.
"Nieuzasadnione przerwy w pracy"
Zaczęło się na początku lipca. Po 10 latach okazało się, że „dekada sukcesu”, którą pieczołowicie budowała ekipa Edwarda Gierka, była tylko czczą propagandą. Z zapowiadanej mocarstwowości i dobrobytu napędzanego zagranicznymi kredytami zostały tylko hasła, niedobory w sklepach, korupcja, wszechogarniający nepotyzm i ogromne długi wobec międzynarodowych wierzycieli.
„Socjalistyczna konsumpcja”, którą Gierek starał się złagodzić polityczny kaganiec, okazała się niewystarczająca i niewydolna. Tak jak w 1976 r. okazało się, że z rozpościeranych przez Partię miraży zamożności niewiele się ostało. Tyle że tym razem protest miał być dużo większy niż kiedykolwiek do tej pory w PRL.
Już na początku lipca, po ogłoszeniu podwyżek cen mięsa i wędlin, "nieuzasadnione przerwy w pracy" zaczęły nękać m.in. Mielec, Poznań i Tarnobrzeg, później dołączył Lublin. Kilkanaście dni później strajkowało już ok. 80 tys. osób w 177 zakładach pracy. W połowie sierpnia 1980 r. zaczęły się strajki na Wybrzeżu, gdzie wciąż żywa była pamięć stłumionych krwawo przez władze protestów z Grudnia 1970 r.
Zaczęło się od Walentynowicz
Sygnał do gdańskiego strajku dało zwolnienie z pracy suwnicowej Anny Walentynowicz. To właśnie w jej obronie 14 sierpnia zaczął się protest na kilku wydziałach stoczni. Zaplanował go i przygotował Borusewicz, a rozpoczęli związani z WZZ robotnicy: Jerzy Borowczak, Bogdan Felski i Ludwik Prądzyński.
Wkrótce na scenę wkroczył zwolniony przed laty elektryk Lech Wałęsa i niewiele później niemal doszło do zakończenia protestu, gdy 16 sierpnia dyrekcja stoczni zgodziła się na spełnienie początkowych postulatów - przywrócenie do pracy Walentynowicz i Wałęsy, podwyżkę płac dla każdego zatrudnionego, budowę pomnika ofiar Grudnia 1970 r., gwarancje nietykalności dla strajkujących.
Być może gdyby nie tramwajarka Henryka Krzywonos, która zarzuciła stoczniowcom zdradę robotników z innych zakładów pracy, Sierpień nie zostałby kolejnym z "polskich miesięcy". Strajk wznowiono, tym razem solidarnościowy.
MKS i 21 postulatów
Utworzono Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, którego przewodniczącym został Wałęsa, a w skład prezydium weszli działacze WZZ. Wtedy też spisano 21 słynnych postulatów, o które od tej pory toczyła się walka z władzą. MKS-y zaczęły powstawać w innych miastach, w Elblągu i Szczecinie. Temu ostatniemu przewodniczył Marian Jurczyk.
Władze początkowo bagatelizowały protesty. Później wśród partyjnego betonu zaczęły pojawiać się głosy nawołujące do twardej rozprawy ze strajkującymi. Widmo krwawej rozprawy z robotnikami, jak tej w 1970 r., znów zaczęło krążyć nad Wybrzeżem.
Dziesięć lat od Grudnia władza była już jednak zbyt słaba, a, jak się okazało, sprzeciw społeczeństwa był zbyt wielki. W całej Polsce strajkowało już wówczas ok. 350 zakładów.
Jagielski jedzie do stoczni, Kościół wstrzemięźliwy
Skompromitowany dekadą „cudu gospodarczego” I sekretarz PZPR zdecydował się na negocjacje, przypieczętowując tym samym swój własny koniec. Rządowym negocjatorem w Gdańsku został Mieczysław Jagielski, w Szczecinie Kazimierz Barcikowski.
Strajk nabierał rozpędu. Robotników pierwszy raz w historii poparli intelektualiści. Do tej pory – w 1968, 1976 – władza mistrzowsko rozgrywała nieufność między inteligencją a robotnikami. Teraz miało być inaczej. Gdańsk wsparli, jako eksperci z Warszawy, m.in. Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki, zaktywizował się KOR.
Kościół zachowywał dystans, o co wielu kapłanów miało pretensje do prymasa Stefana Wyszyńskiego. 26 sierpnia na Jasnej Górze prymas poparł żądania strajkujących, ale podkreślił, że ich realizacja powinna być rozłożona w czasie. Wezwał ponadto do spokoju oraz "dojrzałości narodowej i obywatelskiej".
Niemniej już 17 sierpnia ks. Henryk Jankowski z gdańskiej parafii św. Brygidy odprawił w stoczni pierwszą mszę św. Od tej pory msze miały stać się codziennością stoczniowców.
750 tysięcy ludzi przeciwko władzy
Gdy w ostatnim tygodniu sierpnia strajki obejmowały już ok. 700 zakładów i ok. 750 tys. osób, władze wydawały się bezradne. Decyzja wykluczająca użycie siły już zapadła. Niepokój towarzyszy radzieckich Gierkowi udało się uśmierzyć, chociaż Moskwa na użycie stacjonujących w Polsce oddziałów była w każdej chwili przygotowana.
PZPR skapitulowała i zgodziła się na postulaty strajkujących, w tym na te najważniejsze, nowe związki zawodowe.
Porozumienie Gdańskie 31 sierpnia podpisali Wałęsa i Jagielski. MKS deklarował zakończenie trwającego dwa tygodnie strajku. Delegacja rządowa zgodziła się m.in. na utworzenie nowych, niezależnych, samorządnych związków zawodowych, prawo do strajku, budowę pomnika ofiar grudnia 1970, transmisje niedzielnych mszy św. w Polskim Radiu i ograniczenie cenzury. Przyjęto też zapis, że nowe związki zawodowe uznają kierowniczą rolę PZPR w państwie. Uroczystość transmitowała telewizja.
Dzień wcześniej porozumienie w Szczecinie podpisali Jurczyk i Barcikowski. Tam jednak zgodzono się na „socjalistyczny charakter” związków zawodowych.
Śląsk kończy Sierpień
Porozumienie Gdańskie nie zakończyło jednak protestów. Mimo że strajkujące w Gdańsku, Szczecinie i Elblągu zakłady podjęły 1 września pracę, nadal stały kopalnie na Górnym Śląsku.
I tam jednak 3 września 1980 r. podpisano trzecie porozumienie. Zakładało ono m.in. wprowadzenie w 1981 r. wszystkich wolnych sobót. Kopalnie wznowiły pracę.
Trzy miesiące później, 10 listopada, Sąd Najwyższy zarejestrował Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność". Wkrótce związek liczył niemal 10 mln członków, czyli 80 proc. pracowników państwowych. Jeszcze wcześniej, na początku października, Partia odsunęła Gierka.
Solidarnościowy karnawał miał trwać ponad rok, aż zakończyło go wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. Solidarność została zawieszona, a w październiku 1982 roku - zdelegalizowana. Rozpoczęło to okres prześladowań opozycji i działalności podziemnej.
Ale to już zupełnie inna historia, której epilog nastąpił przy Okrągłym Stole w kwietniu 1989 r., a której konsekwencje odczuła cała Europa.
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24