Konflikt w Strefie Gazy

14 listopada 2012

Idą do punktów, by dostać jedzenie. A "mogą zginąć, dlatego że przyszli za wcześnie"

Nie możemy mówić o dystrybucji pomocy humanitarnej i żywności. To jest potraktowanie żywności jako pułapki - mówiła w TVN24 dyrektorka polskiego oddziału Lekarzy Bez Granic opisując, co dzieje się w Strefie Gazy. Draginja Nadażdin wskazywała, że "idąc do jednego z niewielu punktów" pomocowych, Palestyńczycy ryzykują, że "dostaną kulę w głowę". - Tam przychodzą ludzie, którzy są wygładzani. Jeżeli oni otaczają ciężarówkę z mąką, to po prostu siły izraelskiej do nich strzelają. Ze snajperek, z broni maszynowej - mówiła.

Są "oczami i uszami świata", głodują jak inni. Kto relacjonuje wojnę?

W Strefie Gazy od wielu miesięcy są problemy z żywnością, sytuacja jest właściwie na granicy całkowitego załamania - opisywał w TVN24 BiS redaktor naczelny AFP na Bliski Wschód, Christian Otton. To, co dzieje się w regionie, relacjonują dziennikarze, którzy tam zostali. I tak samo jak inni Palestyńczycy, mogą zginąć - od nalotów lub z głodu. Otton opowiadał, jak wygląda współpraca z nimi, z czym muszą się mierzyć i dlaczego tylko lokalni reporterzy mogą być "oczami i uszami świata" na wojnę Hamasu z Izraelem.