Niedziela, 30 sierpnia - To co robi Rosja, to zagrywka mająca na celu m.in. zagłuszenie sprawy Katynia - mówił w TVN24 dziennikarz i popularyzator historii Bogusław Wołoszański, komentując pojawiające się ostatnie w Rosji insynuacje dotyczące rzekomej agenturalnej działalności wysokich rangą przedstawicieli polskiego rządu z lat 30. i pierwszej połowy lat 40. Jego zdaniem, polski rząd powinien zachować wstrzemięźliwość, aby nie ułatwiać zadania tym, którzy chcą popsuć relacje Polski i Rosji.
Na klika dni przed uroczystościami związanymi z 70. rocznicą wybuchy Drugiej Wojny Światowej Służba Wywiadu Zagranicznego (SWR) Rosji, na swojej stronie internetowej, opublikowała notatkę, w której uznała ministra spraw zagranicznych przedwojennej Polski Józefa Becka za agenta niemieckiego wywiadu, a Stanisława Mikołajczyka, premiera w latach 1943-1944, za agenta brytyjskiego.
Kilka dni temu telewizja rosyjska wyemitowała zaś film dokumentalny, w którym zarzucono Polsce sprzymierzenie się z Adolfem Hitlerem przeciwko ZSRR. 1 września ma też ukazać się książka pisana historyków z SWR sugerująca, że Polacy przed 1939 układali się z nazistami.
Zachować zimną krew
Zdaniem Bogusława Wołoszańskiego jest to zagrywka polityczna, którą ktoś, choć nie wiadomo dokładnie kto, chce jeszcze bardziej zaognić dość napięte już stosunki polsko-rosyjskie. - Najpierw należałoby się dowiedzieć kto gra tą kartą - uważa Wołoszański. Jego zdaniem może to być także "tajna broń" premiera Rosji Władimira Putina, który odwiedzi Polskę 1 września.
- Putin spodziewa się, że sprawa Katynia stanie podczas jego wizyty, więc się na to przygotowuje i szuka kontry w stylu: a wasi spiskowali z Hitlerem - uważa dziennikarz. Radzi jednak polskim władzom, aby nie popadały w panikę i nie wykonywały rozpaczliwych i desperackich gestów. - Nie powinniśmy dać się sprowokować, tylko czekać, co się wydarzy - mówił w TVN24.
Każdy pisze historię po swojemu
Mimo, że sygnały, które płyną z Rosji wydawać się mogą bulwersujące, to Wołoszański nie widzi w nich nic dziwnego. - Od pewnego czasu tak się dzieje, że np. filmy na Zachodzie próbują wybielać Niemców z ich roli w drugiej wojnie światowej. Niemcy postanowili zmienić swój wizerunek, teraz robią to Rosjanie, a my nie - mówił. - Rosjanie chcą poprawić swoje samopoczucie, Polacy tego nie robili. My w filmie "Westerplatte" przedstawimy polskich żołnierzy jak głupców i tchórzy. Polacy nie pokazują światu historii takiej jak chcemy, żeby była on postrzegana - dodaje.