Sobota, 10 stycznia - Gdyby Traktat Lizboński został przyjęty, rozwiązanie gazowego konfliktu odbyłoby się szybciej i sprawniej - powiedział były premier Kazimierz Marcinkiewicz w "Magazynie 24 Godziny". Zdaniem Marcinkiewicza, Unia Europejska mówiłaby wówczas jednym głosem w sprawie gazu, co pozwoliłoby ukrócić samowolę Rosji. - Państwa powinny współpracować, a nie budować porozumienia ponad głowami innych - dodał były premier.
- Gdybyśmy podpisali Traktat, mielibyśmy przedstawiciela ds. międzynarodowych, który mówiłby w imieniu wszystkich państw - uważa Marcinkiewicz. - Ale i tak tym razem Unia Europejska w sprawie gazu stanęła na wysokości zadania – przyznaje. Były premier ma nadzieję, że kryzys gazowy zostanie wykorzystany do generalnego, a nie tylko doraźnego rozstrzygnięcia kwestii bezpieczeństwa energetycznego.
- Kryzys jest dobrym przyczynkiem do tego, by postąpić krok naprzód w całej Unii i podjąć wspólny pakt wszystkich krajów – twierdzi Marcinkiewicz. Jak dodaje, ważne jest, by nie działać w odniesieniu do Rosji osobno, lecz razem. – Do tej pory Niemcy, Francja czy Holandia budowały swoje porozumienia z Rosją ponad państwami Europy Centralnej, tak by zagwarantować sobie najlepsze warunki dostaw gazu – wyjaśnia były premier.
Ukrócić grę Rosji
Według niego, najważniejsza jest rozbudowa sieci połączeń gazowych. - Nawet jeśli jakiś kraj ma dzisiaj więcej gazu, nie może pomoc drugiemu, bo połączenia rur są tylko na linii Rosja - Zachód, a to za mało – tłumaczy Marcinkiewicz.
- Gdyby połączeń było więcej, mielibyśmy większe gwarancje dostaw, a Rosja – mniejsze możliwości gry wobec nas. Mam nadzieję, że mimo kryzysu pieniądze w Unii na to się znajdą – dodaje.
Kto zawinił?
Kto zawinił w sprawach polskiej energetyki? Zdaniem Marcinkiewicza, największe zasługi ma Jerzy Buzek, który podpisał porozumienie z Norwegią na dostawy gazu. – Ale kolejny rząd, kierowany przez Leszka Millera, odrzucił tę propozycję, co było najgorszym wyjściem. To było podlizywanie się Rosji – powiedział były premier.
- Usprawiedliwia go, że nie było wtedy takiego zapotrzebowania na gaz jak dziś, ale dziś ten projekt spełniłby nie tylko zapotrzebowanie Polski, ale także Węgier, Czech czy Rumunii – dodaje.
"Za krótko byłem premierem"
- W 2006 roku zaproponowałem UE „Pakt muszkieterów” – chciałem, by Unia zaczęła budować połączenia gazowe pomiędzy krajami Wspólnoty, budowała magazyny na gaz, gwarantowała reakcje, gdy brakuje gazu u innych członków. Wówczas ten plan został odrzucony, ale jest nadal aktualny – przekonywał były premier.
Jak dodał, chciał kontynuować swoją pracę, ale skończyła się jego kadencja. – Za krótko byłem premierem, nie zdążyłem wykonać wszystkich zadań – przyznaje.
Żałuje też, że nie miał godnego następcy. –Ale to największy błąd polskiej polityki: po każdych wyborach następuje wymiana specjalistów, przez co niestety nie ma kontynuacji działań – dodaje.
jk/mlas