Poniedziałek, 4 października - Walka rządu z dopalaczami, choć słuszna, to spóźniona i doraźna - wytykali w "Rozmowie Rymanowskiego" w TVN24 Bartosz Arłukowicz z SLD i Beata Kempa z PiS. - Rząd potrzebuje dopalacza w postaci tragedii. Paru ludzi musiało umrzeć, byśmy zajęli się tą sprawą - mówił Arłukowicz. - To jest zbicie gorączki, a nie wyleczenie - dodawała Kempa.
Od soboty w całym kraju trwa akcja Głównego Inspektora Sanitarnego oraz policji skierowana przeciwko dopalaczom, w wyniku której zamknięto ok tysiąca sklepów. We wtorek rząd ma przyjąć projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, który zakłada ograniczenie handlu dopalaczami i wprowadzić zakaz reklamowania środków spożywczych poprzez sugerowanie, że mają właściwości środków psychotropowych lub odurzających. Nowe przepisy pozwolą wycofać z rynku na okres od 12 do 18 miesięcy dopalacze zawierające podejrzane substancje psychoaktywne. W tym czasie zostaną przeprowadzone szczegółowe badania dotyczące ich szkodliwości dla zdrowia.
Dodatkowo ministerstwo sprawiedliwości proponuje karę do trzech lat więzienia za samo udostępnienie małoletnim substancji - np. dopalaczy - której użycie może narazić na niebezpieczeństwo życie lub zdrowie.
"Za późno i za doraźnie"
Bartosz Arłukowicz przekonywał, że problem walki z dopalaczami istnieje w Polsce od prawie dwóch lat, czyli od momentu, w którym otworzono pierwszy sklep z dopalaczami w naszym kraju. Pokazywał też projekt ustawy SLD z marca, w którym problem poruszano.
- Dlaczego przez sześć miesięcy nie ruszyliśmy do pracy, tylko musiała wydarzyć się tragedia? - pytał polityk SLD dodając, że " rząd potrzebuje takiego dopalacza, by zająć się problemem". - To wszystko odbywa się akcyjnie - dodał Arłukowicz.
Beata Kempa powątpiewała z kolei w skuteczność działań rządu.
- Ta akcja to wynik nagłośnienia sprawy przez media. Niestety te przedmioty kolekcjonerskie nie są prawnie zakazane. W polskim prawie nie funkcjonuje taka nazwa, jak dopalacz - powiedziała posłanka PiS.
Pospolite ruszenie przeciw dopalaczom
Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski bronił rządowych rozwiązań.
- Rząd to robi nie od kilku dni, ale od początku roku. W Sejmie jest projekt, który wprowadza zakaz reklamy skojarzeniowej. Czekam, aż posłowie rozpoczną nad nim prace – mówił szef resortu sprawiedliwości.
- Z dopalaczami musimy walczyć ponad podziałami politycznymi. Apeluję, obniżmy temperaturę dyskusji i zapoznajmy się z przepisami. Jeżeli PiS mówi: wciągnijmy dopalacze na listę substancji zakazanych, to zmartwię państwa, że to już próbowano robić w Europie - powiedział Kwiatkowski. - Musimy usiąść i rozmawiać. Skorzystajmy z doświadczeń innych krajów europejskich - podkreślał minister.