Smutni i poruszeni śmiercią swojego saneczkarza, reprezentanci Gruzji nie opuszczą jednak ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Vancouver. Początek uroczystości o 3. czasu polskiego.
- Jesteśmy w głębokim szoku – mówił przedstawiciel gruzińskiej ekipy w Vancouver, Irakly Japaridze.
Przez kilka godzin udział Gruzinów w ceremonii otwarcia stał pod znakiem zapytania. – Po tym, co się stało, zastanawiamy się, czy wziąć udział w uroczystości – można było usłyszeć z gruzińskiej ekipy.
Ostatecznie reprezentacja, której saneczkarz Nodar Kumaritaszwili zmarł po tym jak wypadł z toru i uderzył w betonową bandę, będzie obecna podczas zapalania olimpijskiego znicza.
Organizatorzy uczczą śmierć Gruzina minutą ciszy.
Śmiertelny trening
Kumaritaszwili wypadł z toru podczas treningu przed przed sobotnią rywalizacją na olimpijskim torze w Whistler.
MKOl już zapowiedział śledztwo. - Nasze pierwsze myśli są z rodziną, przyjaciółmi i kolegami Nodara. Cała olimpijska rodzina jest w szoku. Ta tragedia rzuca cień na igrzyska w Vancouver - powiedział szef MKOl Jacques Rogge.
Tor zbiera żniwo
Tor w Whistler to zmora saneczkarzy. Wypadek zaliczył słynny Włoch Armin Zoeggler, a kilka dni temu podczas swojego pierwszego treningu kłopoty na torze miał Maciej Kurowski. Po upadku lekarze podejrzewali nawet złamanie kości śródręcza, ale okazało się, że ręka jest jedynie stłuczona i Polak w kolejnych dniach trenował.
- Myślę, że niektórzy przesadzają. Zdaje im się, że jesteśmy małymi lemingami, które są rzucone w dół toru, manekinami testowymi. Przecież chodzi o nasze życie - skomentowała po wypadku Australijka Hannah Campbell-Pegg.
ŚLEDŹ IGRZYSKA W TVN24.PL www.tvn24.pl/igrzyska
Źródło: PAP, tvn24.pl