Sobota, 1 sierpnia W cieniu 65. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego stolica ma swoje mniejsze święto. Od pięciu lat o "życiu i wartościach jakie wyznawali" powstańcy codziennie opowiada Muzeum Powstania Warszawskiego. Jego dyrektor Jan Ołdakowski przyznawał jednak w programie "24 godziny", że pięć lat temu mocno przeżywał wizytę pierwszych powstańców. - Baliśmy się jak zareagują.
Szef najbardziej multimedialnie rozbudowanego muzeum w Polsce mówił przy okazji 65. rocznicy wybuchu powstania o pierwszych chwilach na swoim obecnym stanowisku. Początki na ogół są trudne. Nie inaczej było w 2004 roku, kiedy muzeum witało pierwszych gości.
- To był moment szczególny bo mieliśmy świadomość, że nasze muzeum jest bardzo mutimledialne i baliśmy się jak zareagują na nie powstańcy. Przygotowaliśmy to przecież dla ludzi młodych, najmłodszych - przyznawał Ołdakowski. - Przez chwilę stali skonsternowani, zdziwieni. Ale nagle zobaczyli, że muzeum świetnie działa na młodych ludzi. Przyszła ulga. Rozpromienili się. Zrozumieli, że tu będzie przekazywana opowieść o ich życiu, o wartościach jakie wyznawali i o tym dlaczego poszli do Powstania Warszawskiego - wspominał szef muzeum.
"To muzeum dla myślących"
I chociaż od tamtego czasu na jego "dziecko" spłynęło wiele pochwał to nie brakuje - zwłaszcza w ostatnim czasie - także głosów sprzeciwu, że w muzeum za mało dyskutuje się o samej idei powstania i jego skutkach, a ważne pytania zagłusza się właśnie dźwiękiem multimediów. Ołdakowski ocenił, że takie tezy wysnuwane są jednak chyba głównie przez ludzi, którzy nigdy w Muzeum Powstania nie byli.
- To jest muzeum dla ludzi myślących, którzy potrafią wyciągać wnioski. 1/3 ekspozycji pokazuje efekt Powstania Warszawskiego - zniszczenie miasta, rzeź Woli, przerażone twarze mieszkańców z perspektywy piwnic. Młodzi ludzie muszą sami odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest ważniejsze - straszliwe zniszczenie miasta czy duch, wartości i obrona wolności? Nasze muzeum stawia te pytania - przekonywał Ołdakowski.