26-letni Ireneusz Rolewski od pięciu lat maluje replikę słynnej "Bitwy pod Grunwaldem". Dotychczasowe efekty jego pracy można już oglądać. Obraz składa się z 11 części, które zostały połączone. I jak każda, nawet najwierniejsza kopia, czymś różni się od oryginału.
Obraz "Bitwa pod Grunwaldem" towarzyszył mu od najmłodszych lat. Najpierw patrzył na replikę w swoim rodzinnym domu, potem dzieło Jana Matejki przeniósł jako mural do sztuki ulicznej. Ireneusz Rolewski, absolwent łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, od pięciu lat maluje kopię "Bitwy pod Grunwaldem" - tym razem już na płótnie.
- Obraz składa się z jedenastu części. Początkowo projekt zakładał, że powstanie tylko jeden fragment. Ale kiedy dowiedziałem się, że oryginał nie może opuścić murów Muzeum Narodowego w Warszawie, postanowiłem wykonać kopię całego obrazu. Chciałem wykonać kopię, która mogłaby być wystawiana za granicą. W przypadku oryginału nie ma na to szans, bo po każdej takiej wystawie obraz wracał lekko uszkodzony, dlatego w 2010 roku konserwatorzy zdecydowali, że nie będzie opuszczał Sali Matejkowskiej - opowiada Ireneusz Rolewski.
Pięć lat pracy
Prace ruszyły w 2015 roku i toczyły się w różnych miejscach. - W Muzeum Narodowym spędziłem 620 dni roboczych. Trzy miesiące spędziłem na Stadionie Narodowym nad górnymi fragmentami, około roku trwały prace nad łączeniem całego płótna i wstępnymi retuszami - dodaje artysta.
Obecnie obraz znajduje się w budynku Związku Harcerstwa Polskiego w Skierniewicach. To tu wszystkie części dzieła zostały naciągnięte na specjalny stelaż. I tu będzie kończone. Obraz ma wysokość 440 centymetrów (o 13 cm więcej niż oryginał - przyp. red.) i 987 cm szerokości, czyli tyle samo, co dzieło Matejki.
Poza rozmiarem są jeszcze inne szczegóły, którymi kopia różni się od pierwowzoru. Artysta nie zdradza, jakie to różnice. Choć wiadomo, że gdzieś na obrazie znajduje się autograf Marcina Gortata.
W tym roku 15 lipca przypadła 610. rocznica Bitwy pod Grunwaldem.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24