W Łączkach k. Ostrołęki 34-letni Andrzej K. przejechał traktorem dziecko, wyciągnął je spod kół i umierające zostawił na wiejskiej drodze. Sam pojechał po własnego ojca, by ten wziął winę na siebie. 11-letni chłopiec zmarł. Jak się okazało sprawca wypadku był pijany.
Do zdarzenia doszło kilka dni temu. Na wiejskiej drodze kierowca traktora z zamontowanym z przodu ładowaczem do plonów, tzw. turem, przypominającym rogi uderzył w chłopca jadącego na rowerze. 11-letni Arek spadł z jednośladu i wpadł pod przednie koła traktora, które zmiażdżyły jego ciało.
Zostawił na drodze i odjechał
Według świadków kierowca wyciągnął poszkodowanego spod pojazdu, położył na żwirową drogę i odjechał nie udzielając żadnej pomocy. - Ludzie mówią, że go zostawił, pojechał do domu ciągnik odstawić i przyjechał z powrotem - mówi sprzedawczyni z pobliskiego sklepu. Karetkę wezwali świadkowie wypadku, jednak mimo wysiłków lekarzy chłopak zmarł.
Wrócił już z ojcem
Sprawca wraz z ojcem wrócił na miejsce wypadku kilkanaście minut później. Obaj zgodnie twierdzili, że to starszy mężczyzna jechał ciągnikiem. Jednak relacje świadków tego nie potwierdzają. Obaj mężczyźni zostali zatrzymani przez policję. Andrzej K. w chwili zatrzymania wydmuchał 0,24 promila. Okazało się też, że ma sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Obowiązujący do 2017 roku. Był bowiem już kilka razy karany za jazdę po pijanemu. Za spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczkę z miejsca wypadku grozi mu 12 lat więzienia.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24