Armia może przyjąć do służby żołnierzy oskarżonych za Nangar Khel - wynika z ustaleń dziennika "Rzeczpospolita". Jeden z adwokatów broniących Polaków, otrzymał już pismo w tej sprawie od 6. Brygady Desantowo-Szturmowej w Krakowie.
Są w nim stwierdzenia, że jest możliwość przydzielenia, zawieszonym w obowiązkach żołnierzy, zadań zapewniających po pierwsze dozór, po drugie uniemożliwią kontakt ze świadkami i przez to ewentualne wpłynięcie na przebieg procesu.
- Na pewno żołnierze nie będą służyli w Bielsku-Białej. Nie wyjadą też na misję poza granice kraju. Ale chcemy im pomóc ze względów czysto ludzkich. Przecież sprawa może jeszcze potrwać i dwa lata - powiedział dziennikowi kapitan Marcin Gil, rzecznik krakowskiej jednostki.
Gdyby przywrócono żołnierzy do czynnej służby otrzymywaliby pełną pensję, a nie jak teraz połowę. Obrońca oskarżonych Andrzej Reichelt uznał, że dzięki temu "zyskaliby środki do życia".
Wszystko w rękach sądu
Jednak samo pismo o gotowości przyjęcia do służby to tylko pierwszy krok. O wszystkim zadecydują bowiem sąd lub prokuratura, ale ta dopiero, gdy uprawomocni się decyzja o cofnięciu aktu oskarżenia do postępowania przygotowawczego.
- Na razie nie wiemy, do kogo adresować wnioski. Prokuratura zapowiada zażalenie na ostatnią decyzję sądu. Czekamy więc na ostateczne rozstrzygnięcia - powiedział "Rzeczypospolitej" mecenas Reichelt.
Do incydentu w Nangar Khel w Afganistanie doszło 16 sierpnia 2007 roku. Polacy ostrzelali tę afgańską wioskę zabijając 8 osób, w tym troje dzieci.
Źródło: Rzeczpospolita