- Odwoływanie się do deklaracji, jaką podpisywali kandydaci PiS w wyborach nie ma ani prawnych, ani moralnych podstaw - zapewniają Paweł Zalewski i Kazimierz Ujazdowski. TVN24 dotarła do dokumentów, w których zobowiązują się do rezygnacji z mandatu w przypadku "zaprzestania wspierania PiS".
Deklaracje Pawła Zalewskiego i Kazimierza Ujazdowskiego.
- Nasza decyzja była następstwem praktycznego wykluczenia nas z Prawa i Sprawiedliwości. Nie można od osób wykluczonych i pozbawionych praw politycznych domagać się pozostania w KP PIS. Oznaczałoby to, że kierownictwo PIS ma możliwość niszczenia elementarnej swobody politycznej - napisali w oświadczeniu politycy. - Nie godzimy się być „ślepymi bagnetami” Jarosława Kaczyńskiego - zapewnili.
Politycy deklarują, że opuścili klub PiS bez własnej winy. - Przypominamy, że pozbawiono nas możliwości wykonywania mandatu poselskiego, a przepis pozwalający prezesowi partii na całkowicie arbitralne zawieszanie członków stronnictwa (czyli wykluczenie z partii bez sądu), budzi zasadnicze wątpliwości co do zgodności z Konstytucją - napisali byli wiceprezesi.
Rezygnacja z mandatu za odejście z PiS
Paragraf, na który powołują się posłowie PiS nakłaniając Zalewskiego i Ujazdowskiego do zrzeczenia się mandatu, brzmi: "W przypadku uzyskania mandatu Posła na Sejm RP (...) deklaruję: reprezentowanie wyborców KW PiS w Parlamencie poprzez wspieranie i realizację zasad ideowych oraz programu Prawa i Sprawiedliwości do końca VI kadencji Sejmu RP, a w przypadku zaprzestania wspierania Prawa i Sprawiedliwości - złożenie honorowej rezygnacji ze sprawowanego mandatu Posła".
"Prawnie te oświadczenia są bez znaczenia"
Z byłymi wiceprezesami PiS zgadza się konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek.- Te oświadczenia nie mają żadnego znaczenia, dlatego, że mandat jest wolny, co mówi wyraźnie konstytucja - wyjaśnił. Jak dodał, poseł nie może być związany ani przez zobowiązania wobec partii, ani przez instrukcje dawane mu przez wyborców. - To zobowiązanie ma charakter towarzyski, honorowy, ale prawnego skutku nie wywołuje. Jednym słowem, gdyby oni odmówili zrzeczenia się mandatów, to oczywiście by ich zwymyślali od ludzi bez honoru i czci, ale prawnie to nie miałoby żadnych następstw - podkreślił konstytucjonalista.
"Pamięć mnie zawiodła"
Wcześniej były Paweł Zalewski zapewniał, że nie pamięta, żeby podpisywał taką deklarację. - Pamięć najwyraźniej mnie zawiodła - tłumaczył w TVN24. Nie zamierza jednak rezygnować z mandatu.
- Gdybym podjął decyzję, że przestaję wspierać PiS i występuję z klubu, bo przechodzę do innej partii, albo zaczął działać na szkodę PiS, wówczas uważałbym, że jest w tym problem. Tymczasem to nie ja przestałem wspierać PiS, to prezes postawił mnie poza partią - uważa Zalewski.
Pytany, czy nie boi się zarzutów o brak honoru, odparł: - Honor jest najważniejszą wartością. I radziłbym, żeby nie posługiwać się instrumentalnie. Sugeruję, by moi koledzy z PiS się bardziej honorowo zachowywali, a mniej honoru mieli na ustach - stwierdził. - Nie zgadzam się z teza, że w tej deklaracji opisana jest ta sytuacja. Kontekst jest jasny - dodał.
Po spotkaniu z Kaczyńskim oddali legitymacje
Paweł Zalewski, Kazimierz Ujazdowski i Ludwik Dorn spotkali się w środę z prezesem PiS. - Mam wrażenie, że po naszej decyzji o odejściu z partii Jarosław Kaczyński odczuł ulgę - powiedział w TVN24 Zalewski. Mimo wcześniejszych medialnych doniesień o przejściu Zalewskiego do Platformy lub założeniu przez niego nowego ugrupowania, polityk podkreśla, że zamierza pozostać posłem niezrzeszonym.
Dorn, Ujazdowski i Zalewski na początku listopada zrezygnowali z funkcji wiceprezesów PiS. Wcześniej wystosowali list do prezesa partii w sprawie zmiany sposobu zarządzania PiS. Jarosław Kaczyński zdecydował o zawieszeniu ich w prawach członków partii i na jego wniosek zostało wszczęte wobec nich postępowanie dyscyplinarne przed Koleżeńskim Sądem Dyscyplinarnym.
kaw, mpj
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24