Prokurator twierdzi, że ma dowody na to, iż biznesmeni, urzędnicy i policjanci płacili za seks nieletnim wychowankom domu dziecka w Zambrowie. O ile policjantów wyrzucono ze służby, o tyle ginekolog (zarazem dyrektor Powiatowego Inspektoratu Sanitarnego) nadal przyjmuje pacjentki i pełni dyrektorską funkcję. Wszyscy podejrzani są na wolności i nie przyznają się do winy. Nie mają także odwagi rozmawiać przed kamerą. Materiał "Czarno na białym".
Ginekolog nie chciał rozmawiać z TVN24. Twierdzi, że "nic takiego nie robił" w swoim gabinecie z jedną z wychowanek domu dziecka, a "prokurator zarzuty każdemu może postawić". Nadal przyjmuje pacjentki w swoim gabinecie, zachował także dyrektorską funkcję.
Jego zwierzchnik, starosta powiatu Stanisław Krajewski, tłumaczy, że nie może zawiesić dyrektora, bo nie istnieje taki przepis, który na to pozwala i może go zwolnić dopiero po prawomocnym wyroku sądu.
Zmowa milczenia?
O całej sprawie poinformował prokuraturę dyrektor zambrowskiego domu dziecka Marek Dąbrowski. - Zrobiłem to, co do mnie należało - podkreślił. - Jestem dyrektorem tych dzieciaków, odpowiadam za zdrowie i bezpieczeństwo tych dzieci. Przede wszystkim jestem tu dla nich, pracuje dla nich. Jestem z nimi - dodał.
Jak mówi, to wychowawcy jako pierwsi zauważyli niepokojące sygnały i poinformowali o tym zwierzchnika. - Tak jak w domu rodzinnym o takich problemach rozmawia się i stara się w najlepszy sposób rozwiązać. Tak jak ojciec, jak matka w domu, tak samo my tutaj - powiedział.
Chce zmienić zeznania?
Łatwo jednak nie było, bo dziewczynom zależało, żeby sprawa nie wyszła na jaw. Z prostytucji zrobiły sobie sposób na życie. Za usługę brały od 50 do 150 złotych. Wszystko odbywało się w miejscach przypadkowych: w lesie za miastem, ale też - jak zeznała jedna z dziewczyn - w gabinecie ginekologa.
Reporter TVN24 dotarł do matki jednej z dziewczyn. - Zboczeńcy, pedofile wykorzystali dziewczynę i sobie życie zmarnowała. Oni powinni siedzieć do sprawy. Nie mieli żadnego współczucia dla takich dziewczyn - powiedziała kobieta.
Wszyscy oskarżeni są na wolności. Jak dowiedział się reporter TVN24, jedna z dziewczyn chce zmienić zeznania.
Autor: pk / Źródło: tvn24