Promocyjnym wideoklipem Ministerstwa Obrony Narodowej z okazji szczytu NATO w Warszawie zajmie się rzecznik dyscypliny finansów publicznych. Zawiadomienie w tej sprawie złożyła Najwyższa Izba Kontroli.
Spot o roboczym tytule "MON - Bezpieczeństwo" zamówił w marcu ubiegłego roku szef Gabinetu Politycznego MON. W tamtym czasie funkcję tę pełnił Bartłomiej Misiewicz.
Postać tego 26-letniego wówczas urzędnika, bez większego doświadczenia zawodowego w administracji publicznej (wcześniej pracującego w aptece), była przedmiotem licznych kontrowersji. Bartłomiej Misiewicz w pierwszym roku swej pracy w ministerstwie został uhonorowany złotym medalem "Za zasługi dla obronności kraju", obejmował funkcje w radach nadzorczych spółek skarbu państwa, choć wówczas nie miał wymaganego wyższego wykształcenia. Był jednym z najbardziej zaufanych współpracowników Antoniego Macierewicza o dużych wpływach w ministerstwie i w armii. Miarą tych wpływów było tytułowanie 26-latka "ministrem" w czasie kilku oficjalnych ceremonii wojskowych.
W kwietniu tego roku Jarosław Kaczyński osobiście zawiesił Bartłomieja Misiewicza w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości. Wkrótce potem Misiewicz zrezygnował z członkostwa w partii. Przestał też pełnić funkcje w MON.
NIK zarzuca naruszenie dyscypliny
Najwyższa Izba Kontroli sprawdzając wykonanie budżetu państwa za ubiegły rok stwierdziła, że Misiewicz jako szef Gabinetu Politycznego MON dopuścił się naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Naruszenie to - zdaniem NIK - polegało na tym, że szef gabinetu politycznego zaciągnął zobowiązania, choć nie miał na nie pieniędzy w zatwierdzonym planie finansowym.
Chodzi o dwie umowy zawarte w marcu ubiegłego roku na łączną kwotę ponad 651 tys. zł. Raport z kontroli wykonania budżetu państwa nie podaje, co było przedmiotem tych umów. Ich opis znajdujemy jednak w innym dokumencie NIK w wystąpieniu pokontrolnym do MON. Istotę zarzutu przekroczenia dyscypliny finansowej wyjaśnił również reporterowi TVN24 kierownik wydziału prasowego NIK Zbigniew Matwiej.
- NIK zawsze zobowiązany jest przez prawo do zawiadomienia rzecznika dyscypliny finansów publicznych w przypadku ustalenia takich nieprawidłowości - tłumaczy Matwiej.
Szef gabinetu politycznego ministra obrony 24 marca zawarł umowę na kwotę 36,8 tys. zł na produkcję spotu reklamowego roboczo zatytułowanego "MON - Bezpieczeństwo". Tego samego dnia zawarł również umowę na emisję tego spotu w kanałach telewizji publicznej na kwotę 614,9 tys. zł.
Specjalny tryb dla spotu
Z informacji opublikowanej na stronie internetowej MON wynika, że produkcja spotu została zlecona w specjalnym trybie firmie Milvus Media Piotr Kania z Warszawy. Podstawą zamówienia złożonego w Milvus Media przez szefa gabinetu politycznego MON była "ustawa z dnia 16 marca 2016 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z organizacją Szczytu Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego w Rzeczypospolitej Polskiej w Warszawie w 2016 roku".
Z ustaleń NIK wynika jednak, że dyrektor gabinetu politycznego MON podpisywał umowy na produkcję spotu i jego emisję w czasie, gdy w planie finansowym gabinetu nie było zapisanych na ten cel pieniędzy.
"W wyniku zawarcia tych umów zostało zaciągnięte zobowiązanie w wysokości 651,7 tys. zł przekraczające plan finansowy na 2016 rok Urzędu MON w dacie ich zawarcia, przy czym naruszony został art. 46 ust. 1 ustawy o finansach publicznych"- czytamy w wystąpieniu pokontrolnym NIK do MON.
Myślał, że ma pieniądze
Bartłomiej Misiewicz, jak dowiadujemy się z dokumentów NIK, miał tłumaczyć kontrolerom, że w chwili zawierania umów był przekonany, że pieniądze na produkcję i emisję spotu, miał zapisane w planie finansowym.
"Szef gabinetu politycznego MON wyjaśnił m.in., że przed zawarciem przedmiotowych umów posiadał wiedzę, że środki finansowe na realizację tych kontraktów są w budżecie resortu obrony narodowej i o podjęciu decyzji o dokonaniu zmian w planie finansowym na 2016 r. Nie pamięta natomiast, czy przed uzyskaniem pełnomocnictwa informował ministra o konkretnych postanowieniach umów z uwagi na intensywność pracy związanej z organizacją szczytu NATO w Warszawie" - napisano w wystąpieniu pokontrolnym NIK do MON.
Inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli, choć przyjęli do wiadomości wyjaśnienia dyrektora gabinetu politycznego MON, to odnotowali przekroczenie dyscypliny finansów publicznych. Doszło do niego, zdaniem NIK, mimo że tydzień po zawarciu umów plan finansowy gabinetu politycznego został zmieniony i dodano w nim pieniądze na spoty związane ze szczytem NATO. Z wystąpienia pokontrolnego wynika, że jednostka budżetowa powinna mieć pieniądze, a dopiero potem zaciągać zobowiązania. Nie odwrotnie.
Bartłomiej Misiewicz jest dziś osobą prywatną. Pytaliśmy Ministerstwo Obrony Narodowej, czy i ewentualnie jak zamówienia, które nie miały pokrycia w planie finansowym mogły ujść uwadze wewnętrznej kontroli. W strukturach MON znajduje się bowiem departament kontroli, do zadań którego należy m.in. "kontrola wykonania budżetu przez dysponentów środków budżetowych". W centrum prasowym resortu dowiedzieliśmy się, że planowane jest wydanie oświadczenia w tej sprawie. Do czasu publikacji tego artykułu oświadczenie nie zostało wydane.
Promocję szczytu NATO krytykowała opozycja
Produkcja spotów MON promujących szczyt NATO w Warszawie wzbudziła w ubiegłym roku sprzeciw opozycji. Platforma Obywatelska zarzucała MON, że promuje w nich nie szczyt NATO, a osobę ministra Antoniego Macierewicza. Opozycyjny wiceprzewodniczący sejmowej komisji obrony Czesław Mroczek zapowiadał wówczas, że będzie chciał, aby sprawą wydatków na promocję szczytu NATO zajęła się komisja na jednym ze swoich posiedzeń. Ostatecznie jednak do tego nie doszło.
Poseł Mroczek wyjaśnił nam, że choć opozycja może w szczególnym trybie zwoływać posiedzenia komisji wbrew woli koalicji, to spraw wymagających rozpatrzenia w tym trybie jest tak wiele, że opozycja ogranicza ten tryb tylko dla najważniejszych zagadnień w dziedzinie obronności. W ciągu minionego roku było, zdaniem posła Mroczka, kilka pilniejszych spraw, niż spoty promujące szczyt NATO.
Teraz sprawą wydawania pieniędzy na spoty o szczycie NATO ma zająć się rzecznik dyscypliny finansów publicznych. Sankcje, jakimi dysponują komisje orzekające to: upomnienie, nagana, kara finansowa w wysokości od jednej czwartej do trzech pensji urzędnika, który naruszył dyscyplinę. Najsurowszą karą w tym trybie jest zakaz zajmowania stanowisk związanych z dysponowaniem pieniędzmi podatników - od roku do pięciu lat.
Autor: jp/sk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: P. Tracz Kancelaria Premiera