- Sprawę potraktowania dziennikarzy przez funkcjonariuszy ABW powinno wyjaśnić odrębne postępowanie sądowe - powiedział w "Magazynie 24 Godziny" Arkadiusz Mularczyk z PiS. Jego zdaniem, dziennikarze z pewnością złożą zażalenie. - Nie moze być tak, że dziennikarze wchodzą wszędzie i nie obowiązują ich żadne prawa - odparł Janusz Zemke z SLD.
- Być może doszło do naruszenia dóbr osobistych dziennikarzy, którzy zostali brutalnie potraktowani przez funkcjonariuszy ABW w czasie przeszukania domu Piotra Bączka - uważa Arkadiusz Mularczyk. - Uważam, że zachowanie ABW to sytuacja skandaliczna - podkreślił.
Wcześniej w obronie dziennikarzy występowało już też Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich pisząc do Rzecznika Praw Obywatelskich, Telewizja Polska w oficjalnym oświadczeniu oraz w liście otwartym grupa znanych dziennikarzy. Prezes TVP poinformował ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, że składa skargę na działalność ABW.
- ABW twierdzi, że wszelkie decyzje podejmowała w porozumieniu z prokuraturą i że nie złamano prawa – powiedział Janusz Zemke. – To nie jest tak, że dziennikarz może wchodzić wszędzie, ich też obowiązują pewne prawa – wyjaśnia. Ale, jak przyznaje, jeśli dziennikarze rzeczywiście czują, że ich prawo zostało naruszone, mogą składać zażalenia.
Jego zdaniem również, dziennikarze "nie spadli z Księżyca". - Ktoś po nich zadzwonił - przekonuje.
W
"Rozmowy Kurskiego i Bączka mogły być podsłuchiwane"
Mularczyk ma też poważne wątpliwości dotyczące działań ABW wobec Piotra Bączka: - Nie mówimy wcale, że Jacek Kurski był podsłuchiwany, ale rozmowy Bączka z Kurskim mogły być podsłuchiwane - zauważył Arakdiusz Mularczyk. - Uczciwego człowieka budzi się o 6 rano, przesłuchuje, a potem puszcza wolno - powiedział. To, zdaniem posła oznacza, że u Bączka nic nie znaleziono, a on sam mógł nie wiedzieć, że ktoś się na niego powołuje. Zaznacza również, że Bączkowi nie zostały postawione zarzuty, ale dwóm osobom zarzucono, że miały rzekomo nakłaniać innych członków komisji. - Na przykład gdyby pan mi powiedział, że może mi pan załatwić protekcję pana Bączka, a pan Bączek może nie mieć o niczym pojęcia - tłumaczy.
Dziennikarze "Misji Specjalnej" nie spadli z Księżyca, ktoś po nich zadzwonił. Janusz Zemke
- Nic na pewno nie wiemy, dlatego zwołaliśmy Komitet Praw Człowieka i poprosiliśmy o wystąpienie pana Czumę - dodaje. Jak wyjaśnia, chodzi przede wszystkim o wyjaśnienie, czy członkowie komisji działali mając pełnię swoich możliwości. - My w tej komisji jesteśmy przegłosowywani niemal wszystkich sprawach, a teraz jeszcze pozbawia się nas asystenta posła Kurskiego - podkreśla.
"To nie jest spisek ani gra polityczna"
Według Janusza Zemke z SLD najlepszym wyjściem byłoby zwołanie jawnego posiedzenia specjalnej komisji, na którym przedstawiciel prokuratury i ABW odpowiedzieliby na wszysktkie pytania. - Proponuję też, żeby podchodzić do tej sprawy w normalny sposób - podkreślił. - Ja nie widzę w niej bowiem ani spisku, ani gry politycznej - dodał.
Prokuratura wchodzi komuś do mieszkania po konkretne rzeczy. Poza tym ABW ma inne rzeczy do roboty niż zajmowanie się, jak uderzyć w posła Kurskiego. Janusz Zemke
Zdaniem Zemkego jednak, prokuratura nie postępuje w ciemno i z pewnością wyjaśni wszystkie hipotezy. - Prokuratura wchodzi komuś do mieszkania po konkretne rzeczy - dodał. - Poza tym ABW ma inne rzeczy do roboty niż zajmowanie się, jak uderzyć w posła Kurskiego - zauważył.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24