Śnieg i nieustępliwy mróz nie są żadną przeszkodą, by każdego ranka z jednej z warszawskich noclegowni wyrzucać bezdomnych. - Nie mamy kadry, żeby się nimi zająć - mówią pracownicy ośrodka.
Noclegownia, która każdego ranka wypędza na mróz, znajduje się przy ul. Burakowskiej w Warszawie. Każdego ranka, wszyscy bez wyjątku muszą opuścić ośrodek. Do noclegowni mogą wrócić za kilkanaście godzin.
"To noclegownia, a nie schronisko"
- Stoją nad głową i musimy stąd wychodzić na mróz punktualnie o godzinie 7 rano. Jest wiele osób, które nie mają pracy i nie mają co ze sobą zrobić - skarży się jeden z bezdomnych. I dodaje: - Muszą tułać się po Warszawie aż do 19, bo dopiero wtedy noclegownię znów otwierają. Mimo że już od 18 są kolejki przed drzwiami, wpuszczą dopiero punkt 19.
Co na to wszystko Polski Komitet Pomocy Społecznej, który to prowadzi wspomniany ośrodek? - To jest noclegownia, a nie całodobowe schronisko - mówi Irena Krzemińska, kierowniczka biura Rady Naczelnej PKPS.
Źródło: "Metro"