Zbigniew Wassermann uważa, że nie ma żadnych powodów, dla których on i Beata Kempa powinni być wykluczeni z obrad komisji hazardowej. - Nie miałem wpływu na tworzenie tej ustawy - zapewnił w "Kropce nad i".
Wassermann chce, żeby o ewentualnym przywróceniu jego i Beaty Kempy zdecydował cały Sejm. – Trzeba odwołać się do większości, czyli 460 posłów, który nas wybierali. Musza mieć prawo zweryfikować błąd – delikatnie mówiąc – PO, która w piątek złamała wszelkie standardy. Nie tylko nie uzasadniając swoich działań, ale i pod nieobecność posła PSL – przypomniał.
"Nie miałem wpływu na ustawę hazardową"
Poseł PiS uważa, że nie było podstaw do jego wykluczenia ze składu komisji. Jak dodał, z opinii prawnej, którą dostarczył PiS, wynika, że do wyrzucenia posłów nie wystarczą podejrzenia co do ich stronniczości. - Czy ja byłem korumpowany? Czy działałem we własnym interesie? Analiza biura sejmowego zmierzała do tego, że mogą być uzasadnione wątpliwości, gdy ktoś bierze udział w tworzeniu ustawy. Czy wykonywanie obowiązku koordynatora, opiniowanie pod kątem bezpieczeństwa, to jest wpływanie na kształt ustawy? – pytał.
Zapewnił, że jedyne poprawki, jakie wnosił, były techniczne. – Nie miałem wpływu na ustawę hazardową – powtórzył.
"Nie miałem w ręku notatki CBA"
Przekonywał też, że w 2007 roku nie znał analizy CBA dotyczącej nowelizacji ustawy hazardowej za rządów PiS. Napisano w niej m.in., że z projektem zmian w tzw. ustawie hazardowej, którą w lecie 2006 r. do resortu finansów przekazał ówczesny wicepremier Przemysław Gosiewski, stały osoby związane z Totalizatorem Sportowym, pisał go prawnik Totalizatora, a jedynym beneficjentem zmian miała być współpracująca z nim firma GTech, która miała sprzedać mu sprzęt potrzebny do organizowania wideoloterii.
- To była notatka, nie analiza, a ja jej nigdy nie miałem w ręku - zapewnił. Ponadto, według Wassermanna, dokument jest niewiarygodny. - Nikt tych faktów, wybiorczo wybranych z anonimów, nie weryfikował, a mamy do czynienia z konkurencją na rynku - przypomniał.
"Urbaniak się boi i kłamie"
Jednak poseł PO Jarosław Urbaniak stwierdził, że Wassermann na posiedzeniu komisji najpierw powiedział, że notatka była nieprawdziwa, a potem, że dostał ją jako koordynator ds. służb specjalnych, ale nie przekazał dalej, bo uznał za nieistotną.
- Że Urbaniak się boi, to się nie dziwię, ale że kłamie? To cyniczna polityka PO: kłamstwo, kłamstwo, ale coś z tego zostanie. Ja zakwestionowałem tą analizę jako wiarygodny dokument. Nie ma śladu, żeby to było gdzieś dalej z CBA wysyłane – zapewnił. Jak dodał, jest stenogram, który może wykazać, że Urbaniak „po prostu łże”, a PO stosuje takie metody, bo boi się ujawnienia prawdy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24