Stoczniowcy walczą o swoją przyszłość - wiecowali w Gdyni w obronie miejsc pracy. - W obliczu kryzysu powinniśmy rozmawiać nie jak w czarodziejskiej bajce, ale z uwzględnieniem realiów ekonomicznych - przekonywał w TVN24 szef doradców premiera, Michał Boni. Minister spotka się wieczorem ze związkowcami w sprawie specjalnej ustawy stoczniowej.
W wiecu zorganizowanym przez Komitet Obrony Stoczni w Gdyni wzięło udział ok. 2 tys. związkowców. Stoczniowcy boją się o swoją przyszłość i miejsca pracy. - Trzeba zapewnić pracę dla stoczni. Kończą się w tej chwili kontrakty, za dwa miesiące zaczną stawać pierwsze wydziały, a w czerwcu nie będzie co robić - tłumaczył w TVN24 Marek Lewandowski z NSZZ "Solidarność". - Chcemy się dowiedzieć, co będziemy robić do tego czasu, z czego będą wypłacane pensje i czy znajdzie się inwestor, który kupi zasadniczy kawałek stoczni. Na razie go nie widać, a przypominam, że jest to warunek podstawowy - dodał Lewandowski.
Po zakończeniu pikiety przedstawiciele związków zawodowych wyjechali do Warszawy na rozmowy z przedstawicielami Ministerstwa Skarbu Państwa o stoczniowej specustawie.
- Jeżeli te rozmowy będą trudne, poprosimy was o pomoc, o przyjazd do stolicy - mówił do zgromadzonych przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej Jan Gumiński.
"Uwzględnić realia"
O zachowanie rozwagi w okresie negocjacyjnym apelował w poniedziałek w TVN24 szef doradców premiera Michał Boni. - W obliczu kryzysu powinniśmy rozmawiać nie jak w czarodziejskiej bajce, ale z uwzględnieniem realiów ekonomicznych - przekonywał Boni.
Minister spotka się wieczorem ze związkowcami w sprawie specjalnej ustawy stoczniowej. Tymczasem stoczniowcy demonstrują na Wybrzeżu w obronie swoich miejsc pracy.
Przygotowywana przez rząd ustawa jest związana z decyzją Komisji Europejskiej, która uznała, że pomoc udzielona stoczniom w Gdyni i Szczecinie jest nielegalna i dała polskiemu rządowi czas do końca maja 2009 r. na wyprzedaż ich majątku. Ma to pozwolić na kontynuowanie ich działalności i zachowanie miejsc pracy.
Najważniejsze założenia projektu, który został przesłany do Brukseli, to utrzymanie ciągłości produkcyjnej stoczni do czasu sprzedaży ich aktywów i prywatyzacji, zapewnienie sfinansowania programów na rzecz pracowników - programów dobrowolnych odejść z pracy oraz działań osłonowych.
Boni: Nie jestem strażakiem
- To nie jest tak, że coś się dzieje i ja występuję jako strażak - mówił Boni w TVN24, odnosząc się do protestów stoczniowców. Minister zapewnił, że rząd chce się porozumieć ze stroną społeczną.
- Przygotowaliśmy projekt specjalnej ustawy która dotyczy rozwiązania problemu stoczni, a podczas tego tygodnia zaczynamy cykl spotkań ze stoczniowcami. Nie ma czasu na długie konsultacje - poinformował Michał Boni. Jak wyjaśnił, celem spotkań jest osiągnięcie porozumienia w sprawie wyprzedaży majątku stoczni i jednocześnie "stworzenia warunków, w których każdy pracownik będzie wiedział, co się z nim dzieje: jakie ma możliwości i opcje".
Minister przyznał, że specustawa stoczniowa jest trudna, bo dotyczy kilku spraw: sposobu nadzoru całego przedsięwzięcia, przeprowadzenia operacji sprzedaży majątku oraz gwarancji, że podczas tego procesu pracownicy stoczni będą mieli wypłacane wynagrodzenia. – Proces musi się zakończyć do 6 czerwca - dodał.
"Nie wypychamy ludzi, tylko dajemy wybór"
Na pytanie, czy będą zwolnienia w stoczniach - minister stwierdził, że odejdą ci, którzy będą tego chcieli i to za odpowiednią bonifikatą. Dodał, że osoby, które będą chciały odbyć odpowiednie szkolenia i zdobyć nowe kwalifikacje – otrzymają takie wsparcie. - Zależy nam jednak, żeby duża część osób mogła nadal pracować w tych nowych podmiotach gospodarczych - powiedział.
Boni zapewnił, że zadaniem tego procesu nie jest "wypchnięcie ludzi na zewnątrz, tylko stworzenie możliwości wyboru". – Ci, którzy będą mogli zostać - zostaną, natomiast inni będą mieli różnego rodzaju pomoc - duże wsparcie i wysokie poczucie bezpieczeństwa - powiedział minister.
Portowcy też pikietowali
Wcześniej w gdyńskim porcie odbyła się pikieta ponad 100 związkowców z Morskiego Portu Gdynia SA. Ci sprzeciwiają się wyborowi holendersko-niemieckiej spółki Fair Play na inwestora zakładu. - Nikt nie wie, co to za firma. My chcemy, żeby wydział sprywatyzowała polska firma - tłumaczył przewodniczący portowej "Solidarności" Kazimierz Waldowski.
Według stoczniowców, najlepszym rozwiązaniem byłoby konsorcjum utworzone przez pracowników portów w Gdańsku i w Gdyni oraz z Gdańskiej Stoczni Remontowej. - Konsorcjum daje nam 7,5 roku gwarancji zatrudnienia i utrzymania obecnego układu zbiorowego, a Fair Play tylko pięć lat - wyjaśniał Waldowski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot: PAP/Adam Warżawa