Najpierw był nocny rajd po ulicach pogrążonej we śnie Łodzi, potem zderzenie z innym samochodem i ucieczka przed policją. Wszystko skończyło się tłumaczeniami na komendzie. Kierujący autem 16-latek mówił, że uciekał przed policjantami, bo bał się... matki, która nie wiedziała, że zabrał samochód.
W nocy z poniedziałku na wtorek patrolujący miasto funkcjonariusze zauważyli na jednej z ulic forda focus jadącego pod prąd. Gdy próbowali zatrzymać auto do kontroli, kierowca forda o mało nie przejechał jednego z nich.
Policjanci uznali, że samochód został skradziony lub przewozi np. narkotyki. - Rozpoczął się pościg. Uciekający pędzili z prędkością ok. 100 km/h po ulicach łódzkich dzielnic Polesie i Górna - powiedział TVN24 asp. Radosław Gwis z łódzkiej policji.
Kolizja, strzały i zatrzymanie
W al. Politechniki policjanci znów spróbowali zatrzymać forda. Także i tym razem uciekający kierowca próbował przejechać funkcjonariusza.
Do pościgu włączyli się inni funkcjonariusze. Na skrzyżowaniu ulic Wólczańskiej i Pabianickiej kierowca forda zderzył się z samochodem renault laguna, stracił panowanie nad autem i uderzył w sygnalizację.
Okazało się, że zatrzymani to 16-letni chłopcy. Uciekali, bo nie mieli prawa jazdy. Jeden z nich wziął auto swojej matki bez jej wiedzy. O jego losie zdecyduje sąd rodzinny. Drugi chłopak został wypuszczony do domu. asp. Radosław Gwis, policja w Łodzi
Z forda wysiadło dwóch nastolatków, którzy próbowali uciekać pieszo. Policjanci strzelili w powietrze. To zniechęciło nastolatków do dalszej ucieczki.
- Okazało się, że zatrzymani to 16-letni chłopcy. Uciekali, bo nie mieli prawa jazdy. Jeden z nich wziął auto swojej matki bez jej wiedzy. O jego losie zdecyduje sąd rodzinny. Drugi chłopak został wypuszczony do domu - dodał Gwis.
Obaj byli trzeźwi i nie znajdowali się pod wpływem narkotyków.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24