Nie ma żadnego konfliktu między mną a minister Ewą Kopacz - zapewniał na konferencji prasowej premier Donald Tusk. I jednocześnie, po raz pierwszy tak ostro, upominał dziennikarzy: - Nie piszcie o czymś, co nie miało miejsca. I nie proście mnie potem, żebym to komentował. To nieeleganckie.
Premier na konferencji w Sejmie zaprzeczył medialnym doniesieniom, jakoby na skutek jego rzekomego konfliktu z minister Kopacz, szef jego doradców Michał Boni przejął odpowiedzialność za projekty rządowe. - Sam byłem dziennikarzem i jestem zaskoczony, a nawet zażenowany metodą komunikowania niektórych spraw. Ktoś wymyśla nieprawdziwą informację, zamieszcza ją w gazecie (o Bonim napisał „Dziennik” –red.), a następnie pyta mnie o komentarz. A dzień potem, gdy sprawa zaczyna już żyć własnym życiem przeprowadza się badania opinii publicznej, albo odpytuje się kolejnych polityków – stwierdził premier. - Tak powstała m.in. sprawa rzekomego konfliktu z minister Kopacz - podkreślił.
I jednocześnie zapewnił: - Bardzo dobrze oceniam pracę minister Kopacz. W atmosferze narastającego konfliktu płacowego, nagonki ze strony opozycji a także niektórych związkowców, w ciągu kilku tygodni minister przygotowała bardzo trudny merytorycznie i ze względów politycznych pakiet projektów ustaw zdrowotnych. Ministrowie je zaakceptowali – powiedział Tusk. I apelował do dziennikarzy: - Piszcie rzetelnie, przestańcie fałszować rzeczywistość.
Kiedy dziennikarze zaczęli pytać, gdzie są zdrowotne projekty minister Kopacz szefowi rządu najwyraźniej puściły nerwy: - Wbrew temu, co mówią przeciwnicy projekty ustaw są przygotowane. Miałem je w rękach i je czytałem. Jesteście w Sejmie, więc może je dostać z klubu Platformy - odpowiadał poirytowany.
Dlaczego szef klubu Zbigniew Chlebowski je chowa? – dopytywali dziennikarze. - To żenujący poziom dyskusji – stwierdził szef rządu.
Pytania o wtorkowe nieformalne posiedzenie rządu podsumował krótko: - Jestem zażenowany, gdy jeszcze raz mam mówić o trybie pracy administracyjnej.
Premier: PiS bezczelnie nas pogania
Po chwili jeden z dziennikarzy powiedział: - Byłem u pana Chlebowskiego, nie ma projektów. - Osobiście zapytam co się dzieje, i osobiście dopilnuję, żebyście je dostali – łagodził premier swoje wcześniejsze wypowiedzi.
I znów apelował: - Proszę, żebyście nie wszczynali alarmu, że projekty będą np. o godzinie 18, a miały być kilka godzin wcześniej. Jest mi przykro, kiedy pojawiają się takie zarzuty.
Stwierdził, że winne jest przede wszystkim PiS. - Opozycja bezczelnie nas pogania, a przez dwa lata nic nie zrobiła. Jeśli dziś mamy problem, to tylko dlatego, że w tamtym rządzie nikt nie chciał zająć się naprawianiem sytuacji w służbie zdrowia. To PiS dezinformuje opinię publiczną w kwestii reformy. A my jesteśmy ofiarami zamieszania wytwarzanego przez komunikaty naszych politycznych oponentów.
Rozgorączkowanie związkowców niezrozumiałe
Premier Tusk oświadczył, że oczekuje od wszystkich szpitali informacji na temat tego, jak kształtują się obecnie płace lekarzy i pielęgniarek. - Nikt nie jest w stanie stwierdzić, ile wynoszą. W każdym szpitalu płace kształtują się inaczej, bo są zróżnicowane stawki np. za dyżury – ocenił.
Przekonywał, ze ta wiedza jest potrzebna zanim przystąpi do poważnej rozmowy na temat postulatów związkowców. – Problemy płacowe lekarze rozwiązują w negocjacjach z dyrektorami szpitali. Nigdy nie było tak szybkiego tempa, jeśli chodzi o decyzje płacowe i propozycje reform. Dlatego rozgorączkowanie niektórych związkowców jest niezrozumiałe. Ale powtarzam, jeśli będę miał pełną wiedzę na temat zarobków, wtedy usiądę do rozmów ze związkowcami – zadeklarował.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy chce, aby szef rządu zagwarantował im osiągnięcie oczekiwanych podwyżek wynagrodzeń w 2010 r. Zaproponował premierowi, żeby był gwarantem układu zbiorowego pomiędzy lekarzami a dyrektorami szpitali.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24