Trzech z siedmiu żołnierzy podejrzanych w sprawie Nanghar Khel - sami szeregowi - wychodzi na wolność. W areszcie pozostanie czterech wojskowych. Sąd nie pozwolił na publikację nazwisk świadków i podejrzanych.
- Należy odróżnić żołnierzy, którzy wykonywali rozkazy swoich przełożonych, od tych, którzy mogli zapobiec wykonaniu rozkazu ostrzelania wioski - uznał sąd. Areszt opuszczą starsi szeregowi Jacek J., Robert B. i Damian L. W stosunku do nich sąd uznał, że grożąca im kara - o ile zostaną skazani - nie jest tak wysoka, by czyniła prawdopodobną ich ucieczkę. Sąd zakazał im jednak opuszczania kraju. Za kratkami pozostaną oficerowie i podoficerowie: chorąży Andrzej O., plutonowy Tomasz B., kapitan Olgierd C. i podporucznik Łukasz B.
"Sąd przyznał, że działali w warunkach wojennych"
- Cieszę się, że szeregowi wychodzą na wolność, żal mi oficerów i podoficerów - komentował na gorąco obrońca Damiana L., mec. Piotr Kruszyński. - Sędzia okazał klasę, przyznał jako pierwszy, że to było działanie w warunkach wojennych i trudno jest oceniać zachowanie oskarżonych - dodał. Według niego obrońcy pozostałych żołnierzy złożą zażalenie, a decyzja sądu jest dopiero "pierwszym krokiem". Kruszyński cieszył się też, że sąd odrzucił argumentację prokuratury, która wnioskowała o utrzymanie aresztu ze względu na "obawę mataczenia".
- Nie ma racjonalnych argumentów za matactwem. Było we wniosku prokuratury takie zdanie kuriozalne: "jest potencjalna obawa matactw. Czyli że nie można wykluczyć, że będą mataczyć. Nie można wykluczyć, że Kruszyński wysadzi Pałac Kultury! - ironizował. - To uzasadnienie to była perełką prawniczej myśli - dodał.
Jacek J., Robert B. i Damian L. wyjdą z aresztu najpóźniej we wtorek o północy. Niewykluczone jest jednak, że jeszcze w piątek.
Petelicki: To nie są mordercy
Gen. Sławomir Petelicki jest rozczarowany decyzją sądu, choć cieszy się, że przynajmniej trzech żołnierzy wyszło na wolność. W TVN24 stwierdził, że dalej wierzy w ich niewinność. - Moja opinia opiera się na faktach. Ujawniono nagranie ich rozmowy. To nie są mordercy. Nie weszli do wsi i nie strzelali do ludzi, tylko stali półtora kilometra dalej i mieli wadliwy sprzęt z amunicją pamiętającą czasy Układu Warszawskiego – argumentował.
Prokuratorzy chcą zakończyć śledztwo do końca czerwca (min. sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski zapowiedział, że śledztwo skończy się do 30 czerwca). Według nich wciąż zachodzi obawa matactwa i ucieczki podejrzanych, dlatego chcieli zatrzymać żołnierzy w areszcie.
Nadzwyczajne złagodzenie kary?
Śledczy otrzymali ostatnio opinie biegłych psychiatrów, które, według obrońców, mogą być podstawą nadzwyczajnego złagodzenia kary wobec niektórych podejrzanych.
W kwietniu biegli badali też w Afganistanie moździerz i amunicję tego samego typu jak wystrzelona na wioskę. Minister obrony Bogdan Klich mówił później, że ekspertyzy wykazały duży rozrzut z moździerza.
Śmierć cywilów
Wioska Nangar Khel została ostrzelana 16 sierpnia ubiegłego roku. Od polskich granatów osiem osób, w tym kobiety i dzieci, zginęło, kilka zostało okaleczonych.
Siedmiu żołnierzy z 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego zatrzymano i aresztowano w listopadzie ubiegłego roku. Sześciu z nich prokuratura zarzuca zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia, jednemu - atak na niebroniony obiekt cywilny, za co grozi do 25 lat więzienia.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24