Część w środę przedstawionej "Białej Księgi" poseł PO Adam Szejnfeld każe nie traktować poważnie i nazywa ją "quasi-raportem". - Nie jest wart żadnych komentarzy - mówił w "Rozmowie Rymanowskiego" TVN24. Oponował Jerzy Polaczek z PiS, który pracę przedstawicieli swojego ugrupowania nazwał "pierwszym, uporządkowanym zestawem dokumentów". - Odnosi się do największego prawno-międzynarodowego skandalu - stwierdził poseł PiS.
W środę PiS przedstawił pierwszą część "Białej Księgi". Dotyczy ona odpowiedzialności Rosjan za katastrofę smoleńską z 10 kwietnia 2010. Stworzył ją zespół parlamentarny pod kierownictwem Antoniego Macierewicza. W dokumencie znalazło się 20 rozdziałów mówiących o współodpowiedzialności Rosji za katastrofę.
Dla Adama Szejnfelda praca PiS i przygotowany przez zespół parlamentarny złożony z posłów tej partii raport nie ma żadnej wartości. - Nie miał żadnych prawnych ani formalnych możliwości zbierania dowodów i dokumentów. Nawet jeśli by mieli szczere chęci, by w ogóle chcieć udowodnić cokolwiek - przekonywał poseł PO.
W złym momencie
Dla niego prezentując dziś "Białą Księgę" PiS popisało się nieodpowiedzialnością i przedstawionym - z co najmniej dwóch powodów - w złym momencie.
- Pojutrze Polska zaczyna prezydencję w UE. Zamiast pokazywać się z dobrze przygotowanej strony, pokazujemy spór bardzo głęboki i polityczny. Po drugie, wręcz zaatakowano Rosję, co wprowadza bardzo niezręczną dla Polski sytuację międzynarodową, jeśli ktoś znajdzie się, kto poważnie potraktuje to, co dziś zaprezentowano - przekonywał Szejnfeld.
Zaraz jednak dodał, że liczy, iż nie znajdzie się ktoś, kto weźmie na poważnie tezę przedstawioną przez PiS, według której za katastrofę "winny jest rząd Donalda Tuska i Rosjanie".
Prawno-międzynarodowy skandal
Przed taką oceną protestował Jerzy Polaczek i powtórzył to, co wcześniej mówił Antoni Macierewicz.
- To jest po raz pierwszy uporządkowany zestaw dokumentów, który odnosi się do największego prawno-międzynarodowego skandalu, jakim była publikacja w styczniu raportu MAK-u. To był dokument, do którego nawet rząd Donalda Tuska zgłosił ok. 170 uwag - stwierdził poseł PiS.
Rządowi Tuska z kolei zarzucił, że nie zajął się wyborem drogi prawnej ws. śledztwa smoleńskiego i nie zareagował na raport MAK-u.
- Raport MAK-u to raport Władimira Putina, który ujawnia rację stanu państwa rosyjskiego w tej sprawie - stwierdził.
Dodał, że rząd nic w tej sprawie nie zrobił, bo jest rządem "grilla, nicnierobienia i grania w piłkę nożną".
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24