- Powściągliwość w języku polityków ma naprawdę duże pole do popisu - uważa politolog dr Jarosław Flis. Przed chwytliwymi, lecz nierozważnymi żartami przestrzega z kolei pisarz i dziennikarz Marcin Wolski. Na marginesie tragedii w Łodzi, specjaliści komentowali język współczesnego dyskursu politycznego.
- Są jednostki bardziej nerwowe, mniej zrównoważone psychiczne. Trzeba uważać, co się mówi. I kiedy pada coś, co zdaniem autora było pysznym żartem, typu "dorżnąć watahę" czy "wypatroszyć Kaczora", ktoś niestety może to zrozumieć dosłownie - stwierdził Wolski. - Ja twierdzę, może dlatego nie jestem politykiem, że lepiej czasem ładnie przegrać, niż wygrać za wszelką cenę - dodał.
Podział sięgający trzewi
To nie jest podział ideologiczny, ani podział polityczny, ale "podział sięgający trzewi" - ocenił socjolog prof. Paweł Śpiewak. - To jest coś takiego, jak ludzie dyskutujący o lustracji - też dostawali takiej żyły - powiedział. Podkreślił, że my jesteśmy na tym etapie i on sam nie ma nadziei, na rychłą zmianę sytuacji.
Jego zdaniem politycy potrzebują publicznego oczyszczenia, powiedzenia "tak, popełniliśmy błąd".
"Kto sieje wiatr, zbiera burzę"
- Obraz zagrożenia jest to obraz niezwykle agresywny, niezwykle atakujący i wzbudzający niezwykły odzew - zwrócił uwagę socjolog prof. Ireneusz Krzemiński. Jego zdaniem prowadzi do polaryzacji - część osób "przylgnie" do Jarosława Kaczyńskiego, a część powie "dość".
Jego zdaniem to przede wszystkim polityka szefa PiS-u przyczyniła się do zaistnienia agresywnego tonu w polityce ostatnich miesięcy. - Można powiedzieć tak: kto sieje wiatr, zbiera burzę - stwierdził, odnosząc się do zabójstwa w Łodzi.
Uderzyć się we własną pierś
- W obliczu takiej tragedii dobrze by było, gdyby każdy uderzał się we własne piersi, a zostawił w spokoju piersi cudze - stwierdził Flis. Jego zdaniem to drugie zachowanie może tylko doprowadzić do pogorszenia sytuacji.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24