Komandoska z Afganistanu nie żyje. Zmarła w szpitalu, kilka miesięcy po powrocie z misji. Lekarze nie potrafili jej pomóc. - Przypadek Ewy wskazuje, że badania po powrocie z misji są niewystarczające – mówią żołnierze dziennikowi "Polska".
Ewa B. zmarła 21 września w warszawskim szpitalu przy ul. Szaserów, kilka miesięcy po powrocie z Afganistanu. Miała 41 lat. Wyjechała na misję jesienią ubiegłego roku, po pozytywnym przejściu ostrych badań lekarskich, wróciła pod koniec marca. Wychudzona, ale podobno na misjach wszyscy żołnierze chudną. Jak każdy powracający z misji, tydzień później przeszła obowiązkowe badania. Niczego nie wykazały. Tylko, że ona czuła się coraz gorzej i chudła coraz bardziej. W lipcu trafiła do szpitala, ale lekarze nie potrafili powiedzieć, co jej jest, a cztery operacje nie pomogły. Osierociła 17-letnią córkę.
Według nieoficjalnych informacji dziennika zabiła ją nieznana bakteria bądź wirus, jaki przywiozła z misji. Z kolei jej przyjaciółki mówią, że podejrzewała, że mogła zostać zatruta jedzeniem, które zjadła poza bazą. Gen. Polko ujawnia, że kobiety–żołnierzy wykorzystuje się czasem na misjach do rozpoznawania obiektów. A Ewa B. w polskim oddziale była jedyną kobietą. – Nie chcąc się narazić miejscowym, muszą próbować ich potraw. A ci potrafią wręcz zmusić do jedzenia wkładając ręką w usta gościowi swoje przysmaki – mówi "Polsce" gen. Roman Polko.
"Żołnierz po misji nikogo nie obchodzi"
Według pytanych przez dziennik kolegów zmarłej z jednostki przypadek Ewy B. wskazuje, że badania po powrocie z misji są niewystarczające. Żołnierze zwracają też uwagę, że nie dość, że obowiązkowe badania po powrocie z misji odbywają się w pierwszym tygodniu i są pobieżne, to na dodatek trzy miesiące później (a taki jest czas rozwijania się niektórych bakterii czy wirusów w organizmie), trudno doprosić się o kolejne badania. Stacje krwiodawstwa odmawiają pobierania krwi. – Po trzech miesiącach po misji żołnierz już nikogo nie interesuje – z goryczą mówi jeden z nich.
Według gen. Romana Polko ta sytuacja jest karygodna. – Jeśli już żołnierze otrzymują pomoc lekarską, albo ich bliscy psychologiczną, to są to ci, o których napisały media – mówi gazecie.
Według "Polski", na temat Ewy B. oficjalnie nie chciał wypowiadać się nikt z jej jednostki.
Źródło: "Polska The Times"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24