- To jest sprzeciw wobec klasy politycznej. Ten rów kopany w polityce od 2005 roku pomiędzy PO i PiS powoduje, że spieracie się o marchewkę, pietruszkę, a ludzie chcą rozwiązania konkretnych problemów - powiedział w "Kawie na ławę" w TVN24 Marek Sawicki z PSL. Skomentował w ten sposób gdańskie spotkanie "oburzonych"
W sobotę w historycznej sali BHP spotkali się przedstawiciele prawie stu organizacji, stowarzyszeń i związków zawodowych. Spotkanie pod nazwą "Platforma Oburzonych" zorganizował szef NSZZ "Solidarność" Piotr Duda. Zapowiedział zwrócenie się do prezydenta z wnioskiem o zmianę w konstytucji przepisów dotyczących referendów. Na spotkaniu mówiono także o konieczności wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych.
Realne problemy, a nie marchewka
Według Sawickiego wydarzenia w Gdańsku "to jest ważny sygnał dla wszystkich polityków". - Okazuje się, że ta grupa na czele z panem Dudą, która na początku utożsamiała się z opozycją Jarosława Kaczyńskiego i PiS, dziś mówi, że nie. Że w dyskusji parlamentarnej nie znajduje dla siebie miejsca, że w tym sporze, który trwa w parlamencie nie znajduje tematów, które ją interesują. Dlatego zbiera się na tej sali, żeby zacząć ze sobą rozmawiać - powiedział Sawicki
I dodał: - Pomimo różnic, jest to sprzeciw wobec klasy politycznej. Ten rów kopany w polityce od 2005 roku pomiędzy PO i PiS powoduje, że spieracie się o marchewkę, pietruszkę, a ludzie chcą rozwiązania konkretnych problemów - zaznaczył polityk.
Z kolei zdaniem Julii Pitery z PO "Ruch, który ma zaproponować ludziom coś zupełnie nowego, powinien coś nowego proponować, a nie składać się z występów, gdzie każdy wypowiada swoje frustracje".
- Uważam, że ludzie powinni mieć możliwość - i mają - wypowiadać się. Nie ma żadnych przeszkód, żeby się to spotkanie odbyło. Paradoksalnie, ale to spotkanie pokazuje, że wbrew temu, o czym się mówi, Polska jest wolnym krajem. Ludzie mogą wynająć publiczny majątek, spotkać się tam i mówić wszystko, co chcą powiedzieć - powiedziała Pitera.
Kpiący ton
Rzecznik PiS Adam Hofman ocenił, że kpiący ton, w jakim politycy PO wypowiadają się o spotkaniu "oburzonych" "pokazuje absolutne oderwanie od rzeczywistości".
- Frustracja, która pojawia się w Polakach i ten gniew, który jest, to jest nic. Ja wczoraj byłem na spotkaniu pod Warszawą i tam padają dużo gorsze sformułowania. Te problemy są naprawę realne. Skala bezrobocia, problem służby zdrowia, ludzie się z tym stykają. Wolność nie jest tylko to, że można się spotkać w sali BHP i pewne rzeczy powiedzieć. Wolność jest wtedy, gdy można normalnie żyć od pierwszego do pierwszego, jak można mieć dostęp do służby zdrowia - powiedział Hofman.
A Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota podkreślił, że "nie wolno lekceważyć oburzenia ludzi i diagnoz, które tam padały (w Gdańsku - red.), bo w większości one są słuszne".
- Tam pada diagnoza, że największym problemem w Polsce jest bezrobocie i to jest prawda. Jeżeli pada diagnoza, że wymiar sprawiedliwości się nie sprawdza i jest kompletnie do reformy, to trudno się z tym nie zgodzić. Trochę zabrakło pomysłów jak to rozwiązać, ale Ruch Palikota ma te pomysły i rozwiązania. Ale bardzo mi w tym całym oburzeniu nie pasuje to, że to już ma kolor, sztandar, że to już jest pod sztandarem skrajnej prawicy - stwierdził polityk.
Fala strajkowa
Oceniając spotkanie "oburzonych" szef SLD i były premier Leszek Miller stwierdził, że z tego spotkania może powstać "fala strajkowa", ale raczej nie obali ona rządu. - Rząd nie zależy od ulicy, tylko od rozkładu sił w parlamencie. To, co widzieliśmy w sali BHP, to jest dowód na to, że tkanka społeczeństwa obywatelskiego jest żywa. Wielu ludzi chce wypowiedzieć swój pogląd. W większości tematy tam poruszane to są realne problemy - powiedział Miller.
I dodał: - Uważam jednak, że to nie jest dobre miejsce na tego rodzaju zaczyn, bo sala BHP to jest symbol drogi od wielkiego zakładu, który zatrudniał tysiące ludzi do małego muzeum. Nadzieje, że można powtórzyć coś, co się działo wiele lat temu, w nowych warunkach to są nadzieje płonne. Poza tym było tam dużo politycznych akcentów, z którymi się trudno zgodzić. Jeżeli pan Duda mówi, że będzie chciał dać Polakom więcej demokracji, a jeden z mówców mówi, że trzeba ustanowić stanowisko naczelnika państwa, który będzie rządził dekretami, to o jakiej demokracji mówimy - ocenił Miller.
Z kolei zdaniem Ludwika Dorna z Solidarnej Polski w Gdańsku "doszło do rzeczy niesłychanie interesującej". - Wokół "Solidarności" skupiło się wiele ruchów i organizacji pozarządowych, które czasami mają rozbieżne programy i interesy, ale z których każda ma poczucie krzywdy i odepchnięcia - podkreślił Dorn.
Autor: mn/tr / Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24