Rzadka choroba genetyczna mogła być przyczyną śmierci dwuletniej Wiktorii, która rok temu zmarła - jak wtedy podejrzewano - na skutek pobicia. O śmiertelne znęcanie się nad dzieckiem został oskarżony ojciec dziewczynki. W poniedziałek, dzięki opinii biegłych lekarzy, mężczyzna został zwolniony z aresztu. - Ja nie znam samoistnego pęknięcia jelita - stwierdził jednak inny biegły, który rok temu brał udział w przeprowadzeniu sekcji zwłok Wiktorii. - Dla mnie jelito samo nie pęka - mówi jeden z mieszkańców Żnina, który nie kryje zdziwienia decyzją sądu.
Mała Wiktoria do szpitala w Żninie trafiła w nocy z 25 na 26 stycznia 2011 roku. Lekarzom nie udało się jej uratować. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci było uszkodzenie jelit na skutek urazu, i wywołane tym zapalenie otrzewnej. Na jej ciele widoczne były liczne ślady przemocy.
Ojciec dziewczynki został oskarżony o śmiertelne pobicie dwulatki. Matka Wiktorii w tym samym procesie odpowiada za nieumyślne narażenie zdrowia i życia dziecka. Na niekorzyść mężczyzny świadczył fakt, że był już w przeszłości karany za skatowanie dziecka ze szczególnym okrucieństwem. Ofiarą był jego kilkumiesięczny syn. Mężczyzna trafił wówczas na sześć lat do więzienia. Oboje rodzice nie przyznają się do winy.
"Zdziwienie i szok"
Ojciec Wiktorii po przedstawieniu mu zarzutów trafił do aresztu. W poniedziałek jednak sąd zdecydował się wypuścić Sebastiana Sz., bo nowa opinia biegłych lekarzy wskazuje, że dziewczynka mogła cierpieć na zespół Ehlersa-Danlosa. Schorzenie charakteryzuje się nadmierną elastycznością skóry oraz stawów u chorego, z często współistniejącym utrudnionym gojeniem ran. Oznacza to, że siniaki na ciele dziecka mogły powstawać samoistnie.
Sebastian Sz. opuścił więc areszt, ale ciąży na nim policyjny dozór i zakaz zbliżania się do małoletnich.
Jelito samo nie pęka
Biegły, który brał udział w sekcji zwłok Wiktorii, wątpi jednak, by przyczyną zgonu było wymienione schorzenie. - Ja nie znam samoistnego pęknięcia jelita. Nie spotkałem się z czymś takim przez moją ponad 30-letnią praktykę medyczną - stwierdził lekarz, który ze względu na toczące się śledztwo wolał pozostać anonimowy.
Dodaje, że ostatnia opinia nie tłumaczy jak mogło dość u dziewczynki do pęknięcia jelita. Twierdzi, że coś takiego może się wydarzyć, ale tylko w wypadku silnego ucisku na brzuch.
Decyzją o zwolnieniu Sebastiana Sz. zdziwiona jest także prokurator. - Decyzja o uchyleniu aresztu była dla mnie zaskoczeniem, ale większym była dla mnie treść opinii, która wprowadziła do sprawy mnóstwo wątpliwości - oceniła Anna Banaszek z prokuratury w Żninie. Marian Filar, karnista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu zwrócił z kolei uwagę na środki zapobiegawcze nałożone przez sąd na ojca Wiktorii. - Sygnał jest zły. Sygnał jest taki, że oni (sąd) sami nie wiedzą czego chcą - ocenił Filar.
"Zdziwienie i szok"
Zdziwienia decyzją sądu nie kryją mieszkańcy Żnina, którzy w styczniu, gdy Sebastian Sz. usłyszał zarzut, byli bliscy linczu na mężczyźnie. - To duże zdziwienie i szok - mówi Sara Otto, organizatorka marszu milczenia po śmierci Wiktorii. - Dla mnie jelito samo nie pęka - stwierdza inna mieszkanka miasta.
Inaczej sprawę odbiera przedstawiciel sądu w Bydgoszczy. - Nie ma żadnych innych dowodów na to, że to oskarżony spowodował takie urazy u dziecka - tłumaczy Włodzimierz Hilla i dodaje, że w tej sprawie nic go nie bulwersuje.
W świetle nowej opinii lekarzy nie wiadomo jaki będzie los rodziców Wiktorii. Do tej pory ojcu groziło do 15 lat pozbawienia wolności, a matce rok.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TTV