Około 200 litrów chlor, który wyciekł z ogromnej beczki w Poznaniu, znajduje się już tylko nad terenem zakładu wodociągowego. Nie ma zagrożenia dla mieszkańców. Trzech policjantów i dwóch strażaków, którzy brali udział w akcji, z objawami lekkiego zatrucia zostali przewiezieni do szpitala. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Sytuacja jest już opanowana - poinformowała Dorota Wiśniewska, rzecznik firmy Aquanet, gdzie doszło do wycieku. Gaz, który ulatniał się z beczki w zakładach wodociągowych w Poznaniu znajduje się jedynie nad terenem zakładu. - Gaz był wiązany kurtynami wodnymi, czyli takimi fontannami, które go neutralizowały. Miały one nie dopuścić do rozpowszechniania się chloru poza terenem wodociągów. W beczce nie ma już gazu - dodała Wiśniewska. Ratownicy, ubrani w specjalne kombinezony, uszczelnili beczkę. Została ona umieszczona w wodzie.
Do szpitala oprócz strażaków i policjantów trafiło około 40 dzieci z pobliskiej szkoły. Nikomu nie zagraża jednak niebezpieczeństwo. - Obserwacja w szpitalu wynika z istniejących procedur – powiedziała Wiśniewska. Według dyrekcji szkoły, dzieci odczuwały bóle głowy i nudności oraz szczypanie oczu i gardła. Lekarze twierdzą, że dzieci są w dobrym stanie, a ich stan zdrowia jest zadowalający.
Można otwierać okna
Beczka, z której wyciekł chlor, miała atest do 2011 roku. Przyczyny jej rozszczelnienia badać będzie specjalnie powołana do tego komisja. - Mamy w zakładzie 15 takich beczek, z czego tylko w pięciu trzymany jest chlor. Dezynfekujemy nim wodę - poinformowała Wiśniewska. Dodała jednak, że nawet przez chwilę nie było zagrożenia dla systemu uzdatniania wody.
Mamy w zakładzie 15 takich beczek, z czego tylko w pięciu trzymany jest chlor. Dezynfekujemy nim wodę Rzecznik firmy Aquanet, Dorota Wiśniewska
Chmura chloru
Do wycieku doszło w zakładach wodociągowych Aquanet przy ulicy Wiśniowej w Poznaniu około 7.00 rano. Z beczki wyciekło około 150-200 litrów trującego chloru. Na miejscu pojawiło się 15 zastępów straży pożarnej. - Gaz jest bardzo silnie trujący. Jest w stanie zabić wszystko, także ludzi - powiedział TVN24 Paweł Frątczak, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej. Strażacy zabezpieczyli okolicę.
mgo/tr,iga
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24