Nikt z rodziny zmarłej 14-latki nie przypuszczał, że zwykła kąpiel zakończy się tragicznie. Wypadek zdarzył się dzień przed Wigilią. Powodem był niesprawny piecyk. Prokuratura doszukała się winy serwisanta i kominiarzy.
Do Sądu Rejonowego w Radomiu wpłynął przesłany przez Prokuraturę Okręgową akt oskarżenia w sprawie śmierci zatrutej czadem dziewczynki. Według prokuratorów piecyk, z którego wydobył się śmiercionośny gaz nie powinien być dopuszczony do użytkowania, a przewody wentylacyjne nie spełniały norm bezpieczeństwa. Na ławie oskarżonych zasiądą serwistant piecyka i dwaj kominiarze. Nie przyznają się do winy.
Dziadek pytał kilkakrotnie
Mieszkanie, w którym wydarzyła się tragedia ogrzewane było piecem kaflowym; wiszący w łazience feralny gazowy piecyk służył jedynie do ogrzewania wody. Piecyk był wcześniej sprawdzony przez serwisanta, a przewody kominowe - przez kominiarzy. Dodatkowo, jak twierdzi obecny wówczas w domu dziadek dziewczynki, kilkakrotnie kontaktował się on z 14-latką, gdy ta była już w łazience.
Chwilę po ostatniej rozmowie starszy mężczyzna zajął się rozmową z monterem domofonów. Gdy ponownie chciał zapytać o coś wnuczkę, ta już nie odpowiedziała. Znaleziono ją nieprzytomną. Próba reanimacji nie powiodła się.
Poddadzą się karze
Prokuratura oskarżyła serwisanta i dwóch kominiarzy o nieumyślne spowodowanie śmierci. Jeśli potwierdzi się, że zaniedbując swoją pracę, doprowadzili do zatrucia czadem 14-latki, grozi im kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Co ciekawe, choć żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy, to wszyscy złożyli wnioski o dobrowolne poddanie się karze.
Autor: epd/sk/k / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24