Liczba złapanych za granicą piratów drogowych z Polski z roku na rok rośnie. Za wykroczenia na drogach UE jest już ściganych tysiące kierowców - pisze "Rzeczpospolita".
W MSWiA działa specjalna komórka, do której policje innych państw zwracają się o ustalenie danych właściciela auta złapanego np. na fotoradar. Polskie służby są zobowiązane do udostępnienia danych swoich obywateli. Najwięcej zapytań przychodzi z Austrii. W 2010 r. było ich blisko 2200. Rok wcześniej – o 300 mniej. Sporo również nadchodzi z Niemiec, Holandii czy Włoch. Łącznie takich zapytań było w ubiegłym roku aż 13 tysięcy.
Grozę może budzić wysokość zagranicznych mandatów. Gdy u nas najdroższy mandat za przekroczenie prędkości (o ponad 50 km) wynosi 500 zł (120 euro), to w Niemczech oznacza wydatek do 375 euro.
Część europejskich policji zanim zacznie szukać kierowcy, zastanawia się, czy poszukiwanie jej się opłaci, gdyż jest czasochłonne. Ponadto w wielu krajach, aby ukarać, trzeba znaleźć winnego, czyli kierowcę, którym wcale nie musi być właściciel auta. Pecha mogą mieć jednak ci piraci drogowi, którzy podczas następnej podróży zostali zatrzymani do rutynowej policyjnej kontroli. Większość unijnych służb nie wypuści z kraju bez wyegzekwowania mandatu.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24