- To będzie rewolucja październikowa – zapowiada rząd. Dyktatury proletariatu w planach nie ma, za to w Sejmie szykuje się maraton legislacyjny. Rząd planuje uchwalić w miesiąc aż 120 ustaw, by było się czym pochwalić na pierwszą rocznicę urzędowania – pisze "Dziennik". Ponad połowa Polaków źle ocenia dotychczasowe działania rządu - czytamy w sondażu GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej".
Zapowiadana przez PO "bomba legislacyjna" będzie wymagała od Sejmu pracy tydzień w tydzień z wyłączeniem niedziel, ale już niekoniecznie sobót. Jako że Sejm zwykle zbiera się co dwa tygodnie na 2-4 dni, dla posłów będzie to szok.
Kluczowe reformy do końca października
Rząd chce przeprowadzić przez Sejm 120 ustaw. 80 projektów ma pochodzić z komisji Przyjazne Państwo. To zapowiadane od dawna przepisy mające ułatwić życie w zderzeniu z biurokracją. Rząd chce, by zmiany mogły wejść w życie już od nowego roku. Janusz Palikot zapowiadał wcześniej, że zrezygnuje z przewodniczenia komisji, jeśli Sejm nie przyjmie 30-50 jej projektów. CZYTAJ WIĘCEJ
Kolejne 40 aktów ma dostarczyć rząd. Są wśród nich m.in. kluczowe ustawy zdrowotne, które już są w Sejmie, a także pakiet ustaw składający się na reformę samorządową, nowe zasady emerytur pomostowych, reforma KRUS, kodeks wyborczy, zmiany w finansowaniu partii politycznych oraz prawdopodobnie nieprzyjęte jeszcze przez sam rząd zmiany w Karcie nauczyciela i nowela ustawy oświatowej, według której sześciolatki od nowego roku szkolnego miałyby pójść do szkół – wylicza "Dziennik".
"Opozycję wytrzymamy"
Czy takie tempo nie spotka się z protestami opozycji? - W pierwszym tygodniu będą ironizować i wyśmiewać, w drugim pojawi się wściekłość i zmęczenie, ale jak wytrzymamy, to pod koniec trzeciego do ludzi dotrze sygnał, że koalicja naprawdę pracuje. A my będziemy mogli potem pochwalić się, że od nowego roku nie będzie pozwoleń na budowę - kalkuje w rozmowie z gazetą jeden z polityków Platformy.
PO liczy też, że jeśli zarzuci prezydenta projektami ustaw, trudniej mu będzie je zawetować. Dotychczas prezydent postawił weto m.in. do ustawy medialnej i ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw, a zapowiedział np. do reformy edukacji.
Bilans 300 dni
"Rzeczpospolita" z kolei krytycznie przygląda się rządowi z okazji innej rocznicy – 300 dni rządu. Według gazety upływa ona 11 września. Co gabinetowi Donalda Tuska udało się przez ten czas zrobić, a jakie obietnice pozostały nie zrealizowane?
Pod hasłem "uzdrowienia finansów" rząd zapowiedział wprowadzenie dwóch stawek podatku od osób fizycznych: 18 i 32 proc. od nowego roku, jednak – zdaniem dziennika - resort finansów nie przygotował żadnego autorskiego planu reform. Ponadto nie pojawił się nawet zarys reformy w VAT. Nie powstało też tzw. jedno okienko, w którym można by załatwić formalności potrzebne do zarejestrowania firmy. Nie udało się też rozwiązać problemów hamujących rozwój polskiej infrastruktury, choć prace nad budową dróg ostatnio nabrały tempa.
Deficyt i podwyżki dla nauczycieli
Resort finansów za to lepiej dba o dyscyplinę budżetową. Zobowiązał się do ograniczania deficytu finansów publicznych do 18,2 mld zł. W sierpniu rząd zatwierdził też ustawę o reformie finansów publicznych, która zapowiada m.in. wprowadzenie budżetu zadaniowego.
Rząd zmienił też zasady wynagradzania nauczycieli. W projekcie znowelizowanej Karty nauczyciela zagwarantował najwyższy wzrost płac najsłabiej dotąd zarabiającym, początkującym nauczycielom o 5 proc. w styczniu 2009 r. i o 5 proc. we wrześniu. Taka sama zapowiedziana jest na rok 2010. Ale te zmiany nie satysfakcjonują związków zawodowych.
Połowa Polaków źle ocenia rząd
Na 300 dni miała być już zmieniona ordynacja wyborcza. W strategii zapisano: okręgi jednomandatowe i bezpośrednie wybory starostów. Jednak w projekcie, który trafi do Sejmu na przełomie września i października jednomandatowe okręgi są tylko w wyborach do samorządów. Zapowiedzi zniesienia meldunku i odbudowy służby cywilnej też pozostały w fazie przygotowań.
Według sondażu GfK Polonia dla "Rz", 300 dni rządu dobrze ocenia 38 proc. pytanych, a ponad połowa (51 proc.) jest odmiennego zdania. Tylko 32 procent wierzy, że rząd Donalda Tuska zrealizuje obietnice wyborcze. 65 procent patrzy na to pesymistycznie. Wśród ministrów najlepsze noty zebrał szef MSZ Radosław Sikorski (61 procent wskazań) i premier (50 proc.). Najgorsze - minister infrastruktury Cezary Grabarczyk - 14 proc., minister edukacji narodowej Katarzyna Hall - 14 proc. i minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska - 12 proc.
Sondaż przeprowadzono 9 września br na 500-osobowej próbie dorosłych Polaków.
Źródło: "Dziennik", "Rzeczpospolita"