Piękne stewardessy i przystojni stewardzi umilają i ułatwiają podróż wszystkim latającym samolotami. O ich pracy marzy nie jedna mała dziewczynka. Nie każda jednak wie, że ma ona tyle samo wad, co i zalet.
Stewardessa - przez lata to był zawód marzeń. Prestiż, szacunek i niedostępne dla nikogo podróże.
A dzisiaj? - Ciężka fizyczna praca jest to. Dlatego nie polecam swojemu dziecku, a mam córkę kilkunastoletnią, żeby kiedykolwiek przyszła do tej pracy - mówi Anna Pulkawska, stewardessa w liniach lotniczych LOT.
Oderwanie od szarej rzeczywistości
I choć ciężka była od samego początku, walka o pracę była zacięta. Kiedy po wojnie LOT zatrudniał pierwsze stewardessy, chętnych było kilkadziesiąt dziewczyn, a miejsc tylko sześć.
- Pierwszy lot atlantycki to było dla mnie duże przeżycie. Przede wszystkim zafascynował mnie ten świat, bo u nas w Polsce było szaro-buro. Domy były takie ponure, ludzie też szaro ubrani. Tam - kobiety piękne, pięknie ubrane, uśmiechnięte. Ci ludzie inaczej funkcjonowali niż my w tym czasie - wspomina z nostalgią była stewardessa Renata Kucharczyk.
Praca stewardessy przynosiła powiew wielkiego świata. Było to możliwe m.in. dzięki zagranicznym towarom kupowanym na zachodzie za dolary w tzw. krajach drugiego obszaru płatniczego. - Kupowaliśmy przede wszystkim ubrania, których było tutaj mało i były drogie, nie takie modne - dodaje Kucharczyk.
Przyziemne korzyści
Przez lata praca na pokładzie aż tak bardzo się nie zmieniła. Dziś lata znacznie więcej samolotów, trasy są dłuższe. Jednak przywilejów pozostało już zdecydowanie mniej. - Plusem jest na pewno nienormowany czas pracy, umundurowanie, które się dostaje. Nie trzeba się codziennie zastanawiać, co trzeba do pracy założyć. To są takie przyziemne dosyć sprawy - wymienia stewardessa Olga Gralec.
W podniebnym zawodzie istotne stały się też inne przyziemne sprawy, które kazały stewardessom i stewardom zorganizować w środę dwugodzinny strajk ostrzegawczy.
- Pracodawca łamie prawo nie udzielając nam dodatkowego odpoczynku związanego ze zmianą stref czasowych, nie określając maksymalnego dobowego wymiaru czasu pracy. Również zrywając dialog, który był prowadzony od kilku miesięcy przez nasz związek z pracodawcą - wylicza Elwira Niemiec, przewodnicząca związku zawodowego personalu pokładowego LOT.
LOT zarzuty próbuje odpierać. - Generalnie możemy powiedzieć, że w obecnej sytuacji ekonomicznej spółki nie stać na spełnienie tych postulatów - mówi rzecznik LOT Jacek Balcer.
Bez paraliżu
Środowy strajk miał być ostrzeżeniem. Na szczęście paraliżu nie było, a tylko kilka samolotów odleciało z niewielkim opóźnieniem. Jeśli w ciągu kilku miesięcy związek zawodowy personelu pokładowego nie dojdzie do porozumienia z władzami spółki grozi nam strajk generalny i paraliż ruchu lotniczego.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24