Sąd w Świdniku umorzył postępowanie ws. usiłowania kradzieży ze sklepu sałatki warzywnej za 2,99 zł przez 75-latkę chorą na Alzheimera. Sąd uznał, że kobieta popełniła zarzucany jej czyn, ale z powodu choroby nie miała świadomości tego, co robi.
Koszty procesu, które poniósł Skarb Państwa, są wielokrotnie wyższe niż wartość sałatki – tylko wynagrodzenie dla obrońcy wyniosło ok. 220 zł.
Sąd uznał, że działanie kobiety wyczerpało znamiona przypisanego jej wykroczenia, ale w oparciu o ustalenia biegłego psychiatry o jej niepoczytalności sąd zdecydował o umorzeniu postępowania - dowiedziała się PAP w biurze prasowym Sądu Okręgowego w Lublinie.
Powołany przez sąd biegły psychiatra - do zbadania stanu zdrowia starszej kobiety - stwierdził, że w momencie usiłowania kradzieży nie miała ona zdolności rozpoznania znaczenia tego czynu i pokierowania swoim postępowaniem.
Biegły stwierdził, że u kobiety trwa proces otępienny, co oznacza, że przestaje ona pojmować sytuację, w jakiej się znajduje i traci zdolność przestrzegania zasad funkcjonowania w społeczeństwie. Jej stan zdrowia nie pozwala też na uczestnictwo w postępowaniu sądowym.
Postępowanie zgodne z przepisami
75-latka została obwiniona o usiłowanie kradzieży sałatki warzywnej o wartości 2,99 zł w jednym ze sklepów w Świdniku. Doszło do tego w styczniu. Pracownicy sklepu wezwali policję, gdy zauważyli, że kobieta chce wynieść sałatkę. Za takie wykroczenie grozi kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
Policja skierowała do Sądu Rejonowego Lublin-Wschód z siedzibą w Świdniku wniosek o ukaranie 75-latki. We wniosku podano, że kobieta leczy się kardiologicznie oraz na chorobę Alzheimera. Jest emerytką, miesięcznie otrzymuje około tysiąca zł. Sąd rozpoczął proces - powołał biegłego psychiatrę, wyznaczył obrońcę z urzędu.
Postępowanie wobec 75-latki toczyło się zgodnie z obowiązującymi przepisami. W polskim prawie nie ma możliwości umorzenia postępowania o wykroczenie z powodu znikomej szkodliwości czynu. Jak tłumaczył rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie Artur Ozimek, kradzież jest ścigana z urzędu, niezależnie od wartości skradzionej rzeczy.
- W przypadku wykroczeń nie można odwołać się do znikomej szkodliwości społecznej czynu, bo tu z zasady ta szkodliwość nie jest wysoka. Takie są przepisy, to wynika z zasady legalizmu - powiedział Ozimek. Rzeczniczka Powiatowej Komendy Policji w Świdniku Magdalena Szczepanowska tłumaczyła wtedy PAP, że policja nie mogła tej sprawy zakończyć sama i musiała skierować ją do sądu. Wątpliwości czy wobec choroby, o której powiedziała kobieta, może ona odpowiadać przed sądem za swój czyn – może rozstrzygnąć tylko sąd.
Mogli wystawić mandat
Policjant może za wykroczenie wypisać mandat albo nawet tylko pouczyć sprawcę, jednak w tym przypadku, zdaniem Szczepanowskiej, nie można było tak postąpić.
- Gdyby policjant pouczył tę kobietę, to oznaczałoby, że uznał ją za winną wykroczenia, tego nie mógł zrobić - wyjaśniła policjantka. 75-latka była już wcześniej karana za kradzież sklepową - w marcu ub.r. sąd w Świdniku wymierzył jej 100 zł grzywny. Wiceszef Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Adam Bodnar wskazywał, że brak możliwości umorzenia postępowania o wykroczenie z powodu znikomej szkodliwości czynu, w tej konkretnej sytuacji powoduje, że koszty procesu, związane m.in. z powołaniem biegłego czy wyznaczeniem obrońcy - mogą być setki razy wyższe od wartości sałatki.
- Za koszty tego procesu można by kupić sałatki dla wszystkich potrzebujących ze Świdnika – mówił Bodnar. Ozimek natomiast wskazywał, że powołanie biegłego i wyznaczenie obrońcy z urzędu w tej sprawie to naturalna konsekwencja tego, że chodzi o osobę z chorobą Alzheimera i nie ma tu znaczenia, iż wartość ukradzionej rzeczy jest niewielka.
- Kwestia odpowiedzialności karnej jest bezcenna, nie można jej przeliczać na pieniądze - podkreślił Ozimek.
Autor: kło/kka/kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock.com