Traktat Lizboński zostanie podpisany "natychmiast" po jego ratyfikacji w Irlandii - zapowiada Lech Kaczyński. Prezydent powiedział, że traktat przed podpisaniem nie trafi do Trybunału Konstytucyjnego.
- Ja z tej drogi nie zamierzam w Polsce korzystać, choć mam takie konstytucyjne uprawnienia, ponieważ nie mam najmniejszych wątpliwości, że polski Trybunał Konstytucyjny uznałby Traktat Lizboński za zgodny z konstytucją, czyli żadnych wątpliwości na przyszłość tutaj nie ma - powiedział polski prezydent.
Dokument reformujący znalazł się w trybunałach konstytucyjnych Czech i Niemiec. I nadal musi przejść przez referendum w Irlandii, które oczekiwane jest najpóźniej jesienią przyszłego roku.
Prezydent zdania nie zmienia
Prezydent utrzymuje swój punkt widzenia: będzie ratyfikacja w Irlandii, będzie podpis w Warszawie. - Nacisk na społeczeństwo irlandzkie, bo tam nie chodzi o rząd, powodował efekty całkowicie odmienne od zamierzonych - mówił Lech Kaczyński. - Metoda presji wcale nie przybliża nas do sukcesu. Mam takie przekonanie do dzisiaj.
Lizbona wraca do gry
W świetle ustaleń na właśnie zakończonym szczycie UE, w tym uznaniu zasady "jeden kraj, jeden komisarz" oraz przyznaniu innych koncesji Dublinowi, są teraz perspektywy na ratyfikację dokumentu przez wszystkie kraje członkowskie w przyszłym roku, ocenił prezydent. - Stworzono warunki, które zwiększają szanse na sukces w przyszłorocznym referendum irlandzkim - powiedział Kaczyński.
Według polskiego prezydenta, dobrze byłoby, by Traktat Lizboński wszedł w życie do 1 listopada 2009 roku. Bo to pozwoliłoby na ukonstytuowanie kolejnej Komisji Europejskiej już według nowych zasad.
- Jeśli Traktat Lizboński ma w ogóle wejść w życie, to nam powinno zależeć na tym, żeby on wszedł nie od 1 stycznia 2010 roku, tylko od 1 listopada 2009 roku - podkreślił prezydent.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP/EPA